Zamek Grodno - dlaczego warto odwiedzić?


Zima ustąpiła i wreszcie nadszedł pierwszy, ciepły weekend w tym roku. Nosiło nas już od pewnego czasu, a przy tym odczuwaliśmy co raz bardziej brak jakichkolwiek podróży, dlatego też na wieść o temperaturach rzędu 17-19 stopni Celsjusza i pięknej, słonecznej pogodzie bez chwili zawahania podjęliśmy decyzję o jednodniowym wypadzie do Zamku Grodno. Uznaliśmy wspólnie, że to idealne miejsce na inaugurację sezonu turystycznego oraz rozpoczęcie realizacji naszego tegorocznego planu polegającego na zjechaniu całego Europejskiego Szlaku Zamków i Pałaców.

Czy słyszeliście kiedykolwiek o tym szlaku? Nie? To już Wam tłumaczymy o co chodzi... A więc z inicjatywy Dolnośląskiej Organizacji Turystycznej stworzono nową trasę obejmującą swoim zasięgiem szesnaście zamków i pałaców rozsianych na terenie całego województwa dolnośląskiego. Znalazły się tu między innymi takie tuzy jak Książ, Czocha czy Bolków ale także kilka mniej znanych obiektów, wśród których można wymienić chociażby pałace w Krobielowicach i Staniszowie oraz Zamek Topacz. Generalnie plany są "mocarstwowe", gdyż autorzy tego projektu zamierzają rozwijać go na całą Polskę oraz inne kraje Europy. Według nas ten pomysł może się przyjąć i już wkrótce usłyszymy o nim szerzej. Póki co zapraszamy na oficjalną stronę szlaku, którą znajdziecie TUTAJ.

Zamek Grodno

Jak dojechać do Zamku Grodno?


Do Zagórza Śląskiego postanowiliśmy się wybrać samochodem, ponieważ po pierwsze planowaliśmy odwiedzić jeszcze położoną kilka kilometrów dalej Jedlinę Zdrój, a po drugie w tym przypadku to akurat najwygodniejsze i najbardziej elastyczne rozwiązanie, zwłaszcza dla osób podróżujących podobnie jak my z Wrocławia. Dodamy, że nigdzie nie znaleźliśmy informacji na temat bezpośredniego połączenia autobusowego ze stolicą Dolnego Śląska. Jeżeli jednak zdecydujecie się mimo wszystko na komunikację zbiorową to pozostają Wam autobusy z Wałbrzycha oraz Świdnicy. Dziennie jest po kilka kursów w obu kierunkach, a rozkłady jazdy możecie znaleźć klikając TUTAJ.

Jako fani podróżowania pociągami nie mogliśmy zapomnieć o połączeniach kolejowych, które zostały niestety zawieszone w 2000 roku. A szkoda, bo trasa z Wrocławia do Jedliny Zdroju, przez Sobótkę, Świdnicę i właśnie Zagórze Śląskie zawsze była uznawana za jedną z najbardziej malowniczych w całym kraju. Dziś już wiadomo, że ruch pasażerski, za sprawą Kolei Dolnośląskich, powróci w najbliższych latach tylko na odcinku Wrocław-Sobótka-Świdnica (dobre i to), natomiast w pozostałej części PKP ogłosiło przetarg na rozbiórkę torów. Obecnie jedyną pamiątką po czasach świetności tej linii są strzeliste wiadukty mijane raz po raz, a także nieczynne przejazdy, na których można dosłownie zgubić zawieszenie. Co ciekawe wciąż są ludzie, którzy robią wszystko aby składy pasażerskie znów jeździły do Jedliny Zdroju, a jedną z najbardziej interesujących inicjatyw w tym kierunku będą rozgrywane w Jugowicach, w dniach 19-20 lipca 2017 zawody drezyn. Cóż... Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że PKP się opamięta i do Zagórza Śląskiego zawitają jeszcze kiedyś pociągi wożące turystów.

W tym miejscu rozpoczyna się podejście do Zamku Grodno (po środku bezpłatna toaleta)
Ze względu na fakt, iż Zamek Grodno znajduje się na terenie Rezerwatu Przyrody Góry Choina, nie da się dojechać bezpośrednio pod jego mury. Auto trzeba zatem zostawić na bezpłatnym parkingu w centrum miejscowości (ul. Kolejowa) i resztę trasy pokonać pieszo dobrze oznaczonym szlakiem. Dojście nie jest wymagające aczkolwiek momentami dość strome i nierówne od kamieni, co powoduje że osoby mające problemy z poruszaniem się lub chcące zdobyć zamek z wózkiem dziecięcym mogą mieć trudności aby dotrzeć do celu. Koniecznym jest korzystanie ze specjalnych wózków przystosowanych do spacerów po górach (z dużymi kołami). Co ważne nieopodal parkingu, zaraz obok miejsca gdzie rozpoczyna się podejście, jest bezpłatna (stan na marzec 2017) i całkiem czysta toaleta.

W drodze do Zamku Grodno
Wybór miejsca, do którego wybraliśmy się na inaugurację tegorocznych wojaży nie był przypadkowy z kilku względów. W pierwszej kolejności zdecydowała odległość. Zagórze jest oddalone od Świdnicy jedynie o około 20 kilometrów, dzięki czemu z Wrocławia spokojnie dotarliśmy tu w 1,5 godziny. Miało to duże znaczenie przy wciąż jeszcze krótkim dniu, który chcieliśmy wykorzystać do maksimum. Po drugie Ola nigdy do tej pory Grodna nie widziała, a ja będąc dzieckiem odwiedzałem go z rodzicami kilkukrotnie i byłem ogromnie ciekaw ile z tamtych wycieczek pamiętam oraz czy coś się zmieniło. No i wreszcie chcieliśmy troszkę przetestować Madzię i sprawdzić jak da sobie radę podczas wędrówki po szlakach.

Madzia zdobywa Zamek Grodno
Madzia zdobywa Zamek Grodno
Okazało się, że grunt to dobra motywacja :) Wystarczyło jedno krótkie hasło: "Kto pierwszy zdobędzie zamek ten w nagrodę dostanie dużego lizaka". Jak za dotknięciem różdżki nasze dziecko zapomniało o trudach wspinaczki i dzielnie, aczkolwiek z licznymi przerwami na poszerzanie kolekcji kamieni skrzętnie gromadzonej w kieszeni kurtki, dotarło na sam szczyt góry Choina. Nam dotarcie do bram zamku zajęło około pół godziny, ale spokojnie zwykłym tempem spacerowym można przebyć ten odcinek w 15 minut.

Zamek Grodno - Budynek bramny (XVI w.)
Zamek Grodno - Budynek bramny (XVI w.)
Gdy tylko dotarliśmy na miejsce od razu rzuciło mi się w oczy, że coś się tu zmieniło. Z moich poprzednich wizyt pamiętałem, że budynek bramny z charakterystycznymi sgraffitami przedstawiającymi lwy po obu stronach wejścia miał kolor blado różowy, a tu zaskoczenie, bo cała ściana frontowa została wyczyszczona do gołego tynku. Z kolorem, czy bez XVI-wieczna, datowana na około 1570 rok brama główna na pewno zauroczy każdego, kto trafi tu pierwszy raz. Mnóstwo na niej detali i zdobień, a renesansowy portal zawierający między innymi herb dawnych właścicieli, rodziny Zedlitz, uznawany jest za jeden z najpiękniejszych na całym Śląsku i w pełni zasługuje na to miano. Ola była w każdym razie bardzo pozytywnie zaskoczona. Nie wiedziała w tamtej chwili, że od wewnątrz budynek bramny prezentuje się jeszcze piękniej (przynajmniej jak go tak pamiętałem), o czym wcześniej jej nie mówiłem nie chcąc popsuć niespodzianki :)

Zamek Grodno - Budynek bramny (XVI w.) Widok z dziedzińca.
Zamek Grodno - Budynek bramny (XVI w.) Widok z dziedzińca.

Zwiedzanie i atrakcje Zamku Grodno


Zamek Grodno można zwiedzać zarówno samemu, jak i z przewodnikiem, a wszystko w ramach jednego biletu, który kosztuje 15 PLN (ulgowy 12 PLN). Zgodnie z informacjami jakie można znaleźć na oficjalnej stronie http://zamekgrodno.pl/, jest on czynny codziennie poza Wielkanocą, Bożym Narodzeniem (24-25.XII) oraz Nowym Rokiem. Czas otwarcia zależny jest od pory roku oraz dnia tygodnia i przedstawia się następująco: październik-kwiecień 9-17 (w weekend do 18); w sezonie letnim 9-18 (w weekend do 19). Spacer z przewodnikiem odbywa się zawsze o pełnych godzinach, a kupując wejściówkę obsługa kasy od razu poinformowała nas kiedy i gdzie rozpoczyna się najbliższe oprowadzanie. Ze względu na Madzię, która raczej nie wytrzymałaby w spokoju całej zaplanowanej trasy i z pewnością głośno dałaby temu wyraz, postanowiliśmy tym razem, nie przeszkadzając innym gościom, zwiedzić zamek na własną rękę, a brakującą wiedzę uzupełnić już w domu informacjami z przewodników i Internetu.

Zamek Grodno - Budynek kasy w zrekonstruowanej w XIX w. bastei
Zamek Grodno - Budynek kasy w zrekonstruowanej w XIX w. bastei
Kiedy będziecie kupować wejściówki koniecznie zwróćcie uwagę na budynek kasy biletowej. Zbudowano go w XIX wieku, podczas przystosowywania Grodna do funkcji bazy turystycznej. Zdecydowano wówczas o rekonstrukcji trzech baszt, będących dawniej elementem składowym murów obronnych, a w jednej z nich umieszczono właśnie punkt sprzedaży biletów. Co warte podkreślenia, to nic innego jak turystyka uchroniła zamek przed rozbiórką i sprawiła, że dziś możemy go podziwiać w pełnej krasie. Cała rzecz działa się w 1823 roku kiedy to na skutek licytacji, będącej efektem długów, jakie mieli ówcześni właściciele posiadłości, czyli ród von Lieres, trafiła ona w ręce grupy okolicznych chłopów. Zamek został kupiony tylko i wyłącznie po to, by go zburzyć, a zgromadzony w ten sposób materiał wykorzystać ponownie jako materiał budowlany. Na szczęście w Europie właśnie na dobre rozkwitał nurt romantyzmu, który lubował się w starych zamczyskach, opowieściach o duchach i wszelkich zjawiskach nadprzyrodzonych, co spowodowało, że w całej okolicy podniosły się głosy stanowczo przeciwne zniszczeniu Grodna. Ostatecznie sąd anulował wyniki feralnej licytacji i przekazał zabytek w ręce wrocławskiego profesora Johanna Gustawa Gottlieb Bueschinga, który po nabyciu wtedy już ruiny od razu przystąpił do jej odbudowy. Profesor zmarł dość szybko, bo już w 1829 roku, ale jego dzieło było kontynuowane przez kolejnych właścicieli, którzy stworzyli na terenie zamku restaurację oraz muzeum, czyniąc go, w tamtej epoce, jednym z pierwszych i jednocześnie najchętniej odwiedzanych obiektów turystycznych na Dolnym Śląsku. Dobra passa zamku zapoczątkowana mądrą decyzją sądu trwa do czasów współczesnych, co widać chociażby po ilości odwiedzających go każdego roku turystów, a także po licznych remontach, których świadkami mieliśmy okazję być w trakcie naszej wizyty.

Kamień z zagadkową datą (1098 lub 1698) wmurowany w ścianę budynku kasy biletowej.
Ale dość już historii... Jeżeli jesteście ciekawi jak przez stulecia toczyły się losy zamku polecamy zakup przewodnika autorstwa Marka Dudziaka "Zamek Grodno - dzieje, tajemnice, legendy", który można nabyć między innymi w kasie biletowej. Kosztuje on 19 PLN i stanowi doskonałe kompendium wiedzy na temat tego niezwykłego miejsca, do tego podane w sposób lekki, łatwy i przyjemny. A trzeba przyznać, że dzieje zagórzańskiej warowni obfitowały w wiele nieoczekiwanych, często dramatycznych wydarzeń: niejasne losy powstania, kilkudziesięciu właścicieli, najazd Szwedów, popadanie w ruinę i kolejne przebudowy... Moglibyśmy tak wymieniać z dobrą godzinę, a i tak na pewno coś by umknęło.

Zamek Grodno
Gdyby zapytać odwiedzających, co według nich jest największą atrakcją Grodna, 9 na 10 osób z pewnością odpowiedziałoby, że wieża zamkowa. My również tak uważamy, dlatego nie mogliśmy sobie odpuścić przyjemności, by wspiąć się na zlokalizowany na niej punkt widokowy. Trzeba tu jednak jasno powiedzieć, że można się przy tym całkiem nieźle zmęczyć, biorąc pod uwagę fakt, iż do pokonania mamy 110 stopni, momentami dość stromych i krętych schodów. Wysiłek w tym przypadku zdecydowanie się jednak opłaca, a nagrodą są niezapomniane widoki zarówno na Jezioro Bystrzyckie, jak i na całe Góry Sowie oraz Wałbrzyskie z ich najwyższymi szczytami. Do pełni szczęścia brakuje jedynie zamontowanych tablic panoramicznych z opisami na co właśnie spoglądamy. To niby banalna rzecz, a jednak mimo wszystko bardzo przydatna. Dobrze jest wiedzieć na jak się nazywa góra, na którą właśnie patrzymy.

Jezioro Bystrzyckie - Widok z wieży zamkowej
Zamek Grodno - Widok z wieży zamkowej.
Ulica Wodna w Zagórzu Śląskim - Widok z wieży zamkowej
Pozostając jeszcze w temacie wieży, to obiecaliśmy sobie, że pisząc ten wpis, nie zapomnimy pochwalić naszego dziecka. Wyobraźcie sobie, że Madzia pokonała wszystkie 110 stopni samodzielnie i to w obie strony. Co więcej miała z tego niezłą zabawę. Oczywiście cały czas była asekurowana i momentami musieliśmy mocno trzymać ją za rękę, ale tak czy inaczej może się poszczycić tytułem honorowego zdobywcy Zamku Grodno :)

Wspinaczka na wieżę zamkową
Honorowy zdobywca Zamku Grodno w objęciach dumnego taty
Drugim miejscem, które zdecydowanie przypadło nam do gustu podczas wędrówki po Grodnie, okazał się być dziedziniec zamku górnego ze znajdującą się na jego środku charakterystyczną studnią (a ściślej mówiąc beczką na wodę). Zwyczajowo się przyjęło, że kto wrzuci doń monetę, na pewno jeszcze tu powróci, więc postanowiliśmy nie być w tym względzie gorsi. No dobra, w zasadzie to Madzia nie była, co rusz wyciągając od rodziców kolejne grosiki i z ogromną namiętnością wrzucając je do wody.

Dziedziniec zamku górnego
Teraz to na pewno do Grodna wrócimy :)
A co nas urzekło w dziedzińcu górnym? Przede wszystkim jego niepowtarzalna atmosfera, która sprawia, że oczami wyobraźni mogliśmy cofnąć się do czasów kiedy po Europie wędrowali rycerze w lśniących zbrojach, a po komnatach zamkowych przechadzały się księżniczki. Nie da się ukryć, że w tych surowych, kamiennych murach jest coś mrocznego i tajemniczego, co w połączeniu z grą światła wpadającego przez puste okiennice jedynej niezawalonej ściany zachodniego skrzydła mieszkalnego powoduje, iż momentami po plecach przechodzą ciarki. Swoje robi także świetna akustyka panująca na dziedzińcu. Nic dziwnego zatem, że to właśnie w tej części zamku najczęściej widywany jest duch Białej Damy, który snuje się po zakamarkach Grodna, by na koniec rzucić się w otchłań studni. Kto wie, może kiedy wybierzecie się do Zagórza Śląskiego na nocne zwiedzanie, również i Wy natkniecie się na bladolicą zjawę bezszelestnie przemykającą wzdłuż murów. Nie zapomnijcie wtedy zrobić zdjęcia :)

Dziedziniec zamku górnego
Dziedziniec zamku górnego
Jednym z najbardziej rozpoznawalnych miejsc na zamku jest niewielki loch głodowy, w którym znajduje się szkielet pięknej Małgorzaty. Zgodnie z legendą kasztelanka była zakochana w jednym z zamkowych giermków, ale jej miłości nie akceptował zarządzający wówczas Grodnem ojciec. Uważał on, że Małgorzata powinna poślubić równemu jej stanem szlachcica. Wreszcie któregoś dnia sprowadził na zamek odpowiedniego kandydata. Był on bogaty ale już nieco podstarzały. Jak się nie trudno domyślić dziewczyna nie akceptowała wyboru swojego taty, ale nie miała wyjścia i w końcu doszło do zawarcia małżeństwa. Kasztelanka jednak ani myślała spędzić ze swym mężem reszty życia. Już w noc poślubną podstępem wywabiła go na zamkowe mury, po czym zepchnęła w przepaść. Miała pecha, bo całe zdarzenie przez przypadek zauważył ojciec. Kara mogła być tylko jedna. Małgorzata została na resztę życia przykuta łańcuchami w lochu, gdzie po krótkim czasie zmarła. Jej szkielet można zobaczyć tam po dziś dzień.

Szkielet pięknej Małgorzaty w lochu głodowym
Legenda legendą, a fakty przedstawiają się w tym względzie nieco inaczej. Pierwszy kościotrup pojawił się na zamku w 1905 roku. Stanowił on dodatkową atrakcję dla zwiedzających, która miała uwiarygodnić przytoczoną powyżej historię kasztelanki. Co ciekawe był on umieszczony w zupełnie innym miejscu niż obecnie - w okratowanym pomieszczeniu na pierwszym piętrze. Po II Wojnie Światowej zmienił się zarówno sam szkielet, jak i jego lokalizacja. Według znawczyni zamkowych tajemnic Joanny Lamparskiej obecnie pokazywane kości należą do młodej kobiety i zostały wydobyte ze średniowiecznego cmentarzyska z miejscowości Czersk. Do Grodna przywiózł je w latach 60-tych antropolog z Wrocławia - prof. Krzysztof Borysławski.

Zamek Grodno - dawna kaplica zamkowa, obecnie brama do zamku górnego
Oczywiście to co warte zobaczenia w Grodnie nie kończy się jedynie na wieży i dziedzińcu górnym. Inne ciekawe miejsca to chociażby dawne komnaty zamkowe, w których już po XIX-wiecznej renowacji urządzono muzeum. Niestety w trakcie II Wojny Światowej oraz zaraz po niej wiele prezentowanych eksponatów (takich jak na przykład cenne zbroje czy obrazy) zniknęło z zamku bezpowrotnie. Jednak nawet dzisiaj wędrując po kolejnych salach nie będziecie się nudzić. Można w nich znaleźć stylowe meble (komnata rycerska), kolekcję wypchanych zwierząt (sala myśliwska), czy też ekspozycję narzędzi tortur (izba tortur). W ambitnych planach gminy Walim (obecnego właściciela) jest poszerzenie kolekcji oraz uzupełnienie jej o elementy multimedialne. Ale póki co to tylko melodia przyszłości.

Zamek Grodno - sala rycerska
Jak wiadomo często o atrakcyjności danego miejsca decydują detale. Nie inaczej jest w przypadku Grodna. Naszym zdaniem przysłowiową wisienką na torcie są tu gotyckie i renesansowe portale, zdobiące wejścia do części budynków i komnat. Stanowią one niejako kontrast dla surowych, kamienno-ceglanych murów zamku i niewątpliwie dodają mu szyku. O najpiękniejszym, znajdującym się na budynku bramnym już pisaliśmy, ale poza nim przynajmniej jeszcze trzy inne zasługują na to, by poświęcić im nieco uwagi podczas spaceru.

Portal renesansowy na budynku bramy do zamku górnego (dawnej kaplicy)
Tak zwana trzecia brama. Wejście do sieni zamkowej
Portal przy wejściu do sali rycerskiej.

Gdzie zjeść podczas wycieczki do Zamku Grodno?


Nie wiemy jak Wy, ale my udaną wycieczkę lubimy uczcić dobrym obiadem zjedzonym w jednej z lokalnych restauracji. Nie inaczej było i tym razem. Wprawdzie nie mamy zwyczaju  ani o tym pisać (nie jesteśmy kulinarnymi ekspertami), ani tym bardziej żadnej z nich polecać, jednak tym razem zdecydowaliśmy się zrobić wyjątek. Ale po kolei...

Jezioro Bystrzyckie
Po zwiedzeniu zamku postanowiliśmy jeszcze podjechać na moment nad znajdujące się u jego podnóża Jezioro Bystrzyckie, a w zasadzie powinniśmy powiedzieć zalew, gdyż akwen ten powstał po wybudowaniu w 1914 roku tamy spiętrzającej wody rzeki Bystrzycy. Naszym celem nie była jednak zapora (ją zostawiliśmy sobie na inną okazję) lecz okazały wiszący most, który przecina całe jezioro. Przez wiele lat był on nieczynny, gdyż groził zawaleniem ale ostatnio wyremontowano go i znów służy turystom, a przejście nim stanowi nie lada atrakcję, ponieważ zawieszona na stalowych linach konstrukcja buja jak diabli wydając przy tym złowrogie odgłosy.

Wiszący most na Jeziorze Bystrzyckim
Wiszący most na Jeziorze Bystrzyckim
Jedyny minus tego wyjątkowego mostu, o którym niestety musimy wspomnieć to fakt, że w sezonie letnim za przejście nim pobierana jest opłata w wysokości 2 PLN. Zważywszy jednak na fakt, iż tuż obok znajduje się nowy bezpłatny parking wybudowany jako alternatywa dla osób, które nie znalazły miejsca postojowego w centrum Zagórza Śląskiego, uważamy że ta kwota jest jak najbardziej do przyjęcia i można by ją w zasadzie potraktować jako zapłatę za usługę parkingową. Dobrowolną, bo dobrowolną ale jednak...

Kompleks hotelowy Maria Antonina nad Jeziorem Bystrzyckim
Ale miało być o jedzeniu, a nie o mostach... Początkowo planowaliśmy, że na obiad zatrzymamy się już w Jedlinie Zdroju, bo to przecież uzdrowisko, więc i restauracje powinny działać. Jednak gdy zobaczyliśmy po drugiej stronie jeziora duży budynek kompleksu hotelowego Maria Antonina, a w nim, na obszernym tarasie, ludzi konsumujących swoje dania, nasze żołądki zaczęły dobitnie sugerować, że to już nadszedł właściwy czas na napełnienie brzucha. Zresztą Madzia też coraz głośniej upominała się o obiecane frytki.

Kompleks hotelowy Maria Antonina nad Jeziorem Bystrzyckim
Szybki rekonesans, sprawdzenie menu i za chwilę siedzieliśmy w obszernej restauracji. Już na wstępie pozytywnie zaskoczyło nas, że lokal jest doskonale przygotowany na wizyty rodzin z małymi dziećmi. Po pierwsze jest w nim dobrze wyposażony kącik zabaw, gdzie poza możliwością rysowania i kolorowania, maluchy mają do dyspozycji na przykład zabawkowe motory i autka, na których mogą pojeździć w oczekiwaniu na jedzenie. Po drugie nawet karta dań uwzględniała potrzeby dzieci oferując zestawy specjalnie dedykowane dla nich (frytki, nuggetsy, paluszki rybne, surówka z marchewki itp.) W pewnym momencie zaczęliśmy na prawdę podziwiać obsługę za to z jaką cierpliwością i sprawnością omija ruchome przeszkody w postaci małych, rozbrykanych urwisów biegających i jeżdżących pomiędzy stolikami.

Kompleks hotelowy Maria Antonina nad Jeziorem Bystrzyckim. W tle Zamek Grodno
Oczywiście to co napisaliśmy wyżej było ogromnym plusem, zwłaszcza dla rodziców, podobnie jak my, podróżujących ze swoimi pociechami, ale jeszcze nie przesądzało o tym czy restauracja zasługuje na pochwałę, czy też okaże się porażką. O tym miało zdecydować samo jedzenie i powiemy szczerze, że nie zwiedliśmy się. Zamówiliśmy dwa pełne zestawy z napojami, a dla Madzi zestaw dziecięcy plus ciepły sok jabłkowy. Po około dwudziestu minutach nasze posiłki były już na stole. Nie będziemy się tu rozpisywać, po prostu każde z dań było świeże i bardzo smaczne (bez wyjątku), a do tego porcje były na tyle duże, że nie udało nam się zjeść całości. A wiecie ile zapłaciliśmy za tą rozpustę? 81 PLN!!!, gdzie przy podobnym standardzie nawet w Świdnicy nie wyszłoby mniej niż 120 PLN, nie mówiąc już o Wrocławiu.

Z Zagórzem Śląskim żegnaliśmy się w doskonałych nastrojach i z pełnymi brzuchami. Na pewno tu jeszcze wrócimy, bo Zamek Grodno wciąż się zmienia i pięknieje w oczach. A pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu, zanim przejęła go na własność gmina Walim, groziło mu zawalenie. W niektórych miejscach odchylenie murów przekraczało 0,5 metra, więc nie można było dłużej zwlekać. Na szczęście już przeprowadzone prace sprawiły, że zamek został uratowany przed zagładą i jeżeli nie wydarzy się nic nieprzewidywalnego, będzie jeszcze długo cieszył oczy kolejnych turystów. Nam nie pozostaje nic innego, jak tylko zachęcać Was do odwiedzin w tym pełnym legend miejscu. Na prawdę warto.

Komentarze