Z Międzygórza do Sanktuarium Śnieżna Maria


Kiedy z ust rodziców Michała padła propozycja: "Spędzamy weekend w Międzygórzu, może wpadniecie na jeden dzień z wizytą?" początkowo trochę kręciliśmy nosami. Nie byliśmy do końca przekonani, czy chce nam się jechać ponad dwie godziny z Wrocławia do miejsca, które już mieliśmy okazję nie tak dawno zwiedzić. Widząc jednak entuzjazm Madzi, która wręcz nas namawiała do tej wycieczki, uznaliśmy że wędrówka po Śnieżnickim Parku Krajobrazowym może być całkiem przyjemnym pomysłem na spędzenie soboty. Poza tym, aż wstyd się przyznawać, ale od naszego ostatniego górskiego wypadu minęło już prawie dwa lata. To ostatecznie przeważyło szalę. I wiecie co? Nie żałujemy, bo wyszedł z tego wszystkiego rewelacyjny spacer. Dziś właśnie o nim Wam opowiemy.

Rezerwat Wodospad Wilczki 

Nasz spacer zaplanowaliśmy tak, aby rozpocząć go najbardziej spektakularnie, jak tylko się da. Na pierwszy ogień poszedł więc Wodospad Wilczki, do którego, aby dotrzeć, nie musieliśmy się nawet zbytnio oddalać od centrum Międzygórza. Ledwo zostawiliśmy za plecami piękne domy w stylu tyrolskim, z których słynie ta miejscowość, a już pojawiła się przed nami charakterystyczna, czerwona tablica informująca o fakcie, iż wkraczamy na teren obszaru ochrony przyrody.

Wejście do Rezerwatu Przyrody Wodospad Wilczki od strony Międzygórza

Przekraczając granicę Rezerwatu "Wodospad Wilczki", szczerze powiedziawszy, bardziej poczuliśmy sie jakbyśmy wkraczali do jakiegoś parku miejskiego, niż do miejsca gdzie ma się chronić i eksponować przyrodę. Ułożone z betonowej kostki chodniki, schludne barierki, ławki do posiedzenia, czy też zamontowane oświetlenie, to wszystko efekt przeprowadzonej nie tak dawno rewitalizacji. Oczywiście wcale nie uważamy, że wygląda to źle. W końcu cel tych wszystkich zabiegów był tylko jeden - wyeksponować trzeci najwyższy wodospad w Polsce (22 metry, ustępuje tylko Siklawie oraz Kamieńczykowi), a to się zakończyło absolutnym sukcesem.

Wodospad Wilczki ze swoimi 22 metrami jest trzecim największym w Polsce po Siklawie i Kamieńczyku

Dzięki stworzonej infrastrukturze można bowiem ten cud natury komfortowo podziwiać z wielu interesujących perspektyw. Dla odwiedzających udostępniono kilka tarasów widokowych, do tego jest także mostek przeciągnięty nad samą kaskadą. Co tu więcej pisać, no po prostu urzekające miejsce, które koniecznie trzeba zobaczyć będąc w Kotlinie Kłodzkiej.

Rzeka Wilczka

W okolicach Międzygórza Wilczka spływa malowniczym kanionem

Niestety w tym naszym zachwycie jest też mała łyżka dziegciu. Rezerwat jest nieprzystosowany dla osób poruszających się na wózkach inwalidzkich oraz z wózkami dziecięcymi. Przeszkodę z całą pewnością będą stanowić wszechobecne schody prowadzące do poszczególnych punktów widokowych. Oczywiście zdajemy sobie sprawę z tego, że jest to efekt ukształtowania terenu, który dość stromo schodzi w kierunku wąwozu, którym płynie Wilczka.

W drodze do Ogrodu Bajek

Naszym kolejnym celem w tym dniu był Ogród Bajek, do którego z Międzygórza można dojść kilkoma, kompletnie różnymi trasami. Dwie z nich zyskały nawet wyjątkowe oznaczenie w postaci żółtego oraz czerwonego krasnala, co pewnie ma stanowić dodatkową zachętę do wędrówki dla dzieciaków. Ścieżkę czerwonego krasnala udało nam się "zdobyć" już w 2017 roku, więc tym razem postanowiliśmy się nie cofać do centrum miejscowości skąd wychodzi, tylko skorzystać z czerwonego szlaku przechodzącego przez rezerwat. Niestety już na samym wstępie wiązało się to dla nas z solidną dawką wspinaczki po schodach. Do pokonania jest ponad 200 stopni, które bezsprzecznie udowodniły, iż formy w nas niestety nie ma za grosz. No może poza Madzią, która, podczas gdy my wypluwaliśmy z siebie płuca, modląc się o rychły koniec tej mordęgi, wdrapywała się na kolejne schody niczym kozica górska.

Ponad 200 kamiennych potrafi wycisnąć z człowieka siódme poty

Na szczęście później można odpocząć w pięknych okolicznościach przyrody

Oj, solidnie dały nam się we znaki te schody, a następnego dnia, tuż po przebudzeniu, zakwasy na łydkach również nie pozwalały o nich zapomnieć. Na szczęście po intensywnej wspinaczce, później mogliśmy sobie nieco odpocząć idąc szerokim, niewymagającym duktem leśnym. Co jakiś czas mijaliśmy tylko tablice edukacyjne oraz oznaczenia różnych ścieżek dydaktycznych poprowadzonych tą drogą. A to ścieżka przyrodnicza, a to z kolei Szlak Marianny Orańskiej, której Międzygórze w ogóle zawdzięcza swoje istnienie, wreszcie wymalowane na drzewach muszle św. Jakuba. Oczywiście poza wyżej wspomnianymi również i nasz czerwony szlak, którym szliśmy aż do momentu ukazania się drogowskazu informującego o tym, że do Ogrodu Bajek należy odbić w prawo. Ostatni etap to kolejne podejście, które jednak po pokonanych już wcześniej schodach, wydało się nam raczej mało uciążliwe.

Ogród Bajek

Ogród Bajek może się poszczycić już prawie stuletnią historią, i co ciekawe, pierwotnie wcale nie był tworzony, jako atrakcja dla dzieci. Był to pomysł botanika Izydora Kriestena, który w ten specyficzny sposób chciał oddać hołd Duchowi Gór. Rzekomo była to podzięka dla Liczyrzepy za uratowanie mu życia, choć po prawdzie nigdzie nie znaleźliśmy jakichkolwiek wzmianek ani szczegółów dotyczących wydarzeń, które zmotywowały założyciela ogrodu, do podjęcia tego karkołomnego wyzwania. Równie dobrze mogła to więc być jedynie legenda założycielska, która miała za cel usprawiedliwienie nietypowego hobby oraz wzbudzenie zainteresowania przedsięwzięciem. Tak czy inaczej zaraz po zakończeniu I Wojny Światowej na zboczu na wysokości około 700 m.n.p.m. zaczęły się pojawiać pierwsze baśniowe postacie wykonane z drewna, kory, szyszek, czy też znalezionych w lesie korzeni, a pomiędzy nimi różne, często egzotyczne rośliny.

Ogród Bajek może poszczycić się już prawie 100-letnią historią

Ogród Bajek

Choć Ogród Bajek praktycznie od początku istnienia stanowił wyjątkową atrakcję dla całej okolicy, to jednak miewał w swojej historii również wzloty i upadki. Kilkukrotnie był porzucany i zaniedbywany, co zazwyczaj wiązało się z brakiem gospodarza lub funduszy. Na szczęście od 1985 roku pieczę nad nim sprawuje oddział PTTK w Międzygórzu, dzięki czemu dziś cały teren jest zadbany, figury odmalowane i zakonserwowane, a co jakiś czas, wychodząc na przeciw najmłodszym turystom, w ogrodzie pojawiają się również nowe postacie, znane z bajek puszczanych obecnie w tv, jak choćby ekipa z psiego patrolu, czy Szrek i Fiona. Jak udało nam się zaobserwować po zachowaniu Madzi, jest to całkiem słuszne podejście, bowiem chyba żadna z rzeźb nie wywołała w niej tyle radości co właśnie Sky.

W Ogrodzie Bajek można spotkać także postacie ze współczesnych kreskówek...

... aczkolwiek nie ma to jak poczciwy Reksio...

...albo Koziołek Matołek

Skoro wiecie już sporo o historii tego miejsca, to jeszcze na zakończenie wątku trochę naszych, osobistych wrażeń z pobytu. Czy warto sie wybrać do Ogrodu Bajek? Uważamy, że tak, ale pod warunkiem, że zwiedzacie w towarzystwie dzieci. Nie bójmy się tego stwierdzenia, ale stojące w nim rzeźby dla dorosłego wyglądają niekiedy wręcz kiczowato, choć samemu ogrodowi uroku nie można odmówić. Największą zaletą była dla nas możliwość przypomnienia sobie o dawno już wymazanych z pamięci bohaterach bajek, które uwielbialiśmy mając kilka lat. Uśmiech sam się pojawiał na twarzy na widok Reksia, Krecika, czy Bolka i Lolka. Warto także, będąc na miejscu, poczytać porozwieszane po całym ogrodzie tabliczki z wypisanymi na nich mądrościami życiowymi - spora porcja celnego humoru gwarantowana.

Żółty szlak - Z Ogrodu Bajek do Sanktuarium Śnieżna Maria

Zasadniczo nasz plan ustalony jeszcze przed wyruszeniem na szlak zakładał wizytę w Ogrodzie Bajek i powrót do Międzygórza. Nie wiedzieliśmy bowiem, jak swoją pierwszą "górską wyprawę" zniesie Julka. Po wyjściu z ogrodu poczuliśmy jednak wszyscy niedosyt, a i czas pozwalał nam spokojnie na dalszy spacer. Najmłodsza została nakarmiona i zdążyła w najlepsze zasnąć w nosidle u mamy, Madzię niezmiennie rozpierała energia zasilona dodatkowo słodką bułką, a i my, w sumie stęsknieni za łażeniem po górach, mieliśmy ochotę na więcej. Odbyła się zatem krótka narada, po której zapadła decyzja: idziemy żółtym szlakiem na Igliczną, do Sanktuarium Śnieżna Maria. Drogowskaz pokazywał czas przejścia 30 minut, więc uznaliśmy, że spokojnie w godzinkę damy radę dotrzeć do celu.

Żółty szlak w drodze do Śnieżnej Marii

Żółty szlak w drodze do Śnieżnej Marii

Zastanawiając się nad tym czy iść, czy nie iść, martwiło nas jedynie strome podejście, które rozpoczynało się tuż za płotem otaczającym ogród. I nie chodziło tu bynajmniej o naszą marną kondycję, lecz o możliwości bezpiecznego wdrapania się z Julką po pełnej wystających korzeni ścieżce. Na szczęście rodzice Michała, mając spore doświadczenie w wędrówkach po Masywie Śnieżnika, szybko uspokoili nasze obawy, oznajmiając, że tak wygląda jedynie jego początkowy, krótki odcinek szlaku na Igliczną.

Julce podczas jej pierwszej górskiej wędrówki humor dopisywał

Żółty szlak w drodze do Śnieżnej Marii

Wspinaczka rzeczywiście nie okazała się zbyt długa, aczkolwiek trochę spocić się zdążyliśmy. Na szczęście po tym całym wysiłku nastąpił bardzo przyjemny, około 40 minutowy spacer w otoczeniu budzącego się do życia, wiosennego lasu. Ostatnim akcentem przejścia do sanktuarium była zaś brukowana szosa, o której chyba nie ma sensu się rozpisywać. Krótko mówiąc, nie jesteśmy fanami brukowania i asfaltowania lasu.

Szosa wiodąca do sanktuarium wygląda ładnie, ale jakoś nie pasuje do gór i lasu

Sanktuarium Śnieżna Maria

Sanktuarium Śnieżna Maria

Tak jak przypuszczaliśmy, stojąc jeszcze pod Ogrodem Bajek, pół godziny z drogowskazu, zamieniło się niemalże dokładnie w godzinę. Tyle zajęło nam łącznie dotarcie sanktuarium, które swoją dosyć nietypową nazwę zawdzięcza cudownej figurce Matki Bożej Śnieżnej, przywiezioną w 1750 roku przez ówczesnego burmistrza pobliskiego Wilkanowa, z austriackiej miejscowości Maria Zell (jest to kopia przedstawienia czczonej tam Madonny).

Sanktuarium Śnieżna Maria

A jak do tego doszło, że właśnie w tym z pozoru mało dostępnym miejscu powstało sanktuarium? Otóż w telegraficznym skrócie aby nie zanudzać: Rzeczona figurka Maryi, po przywiezieniu z Austrii, została umieszczona na jednym z buków blisko szczytu Iglicznej, gdzie pozostawała do roku 1765. Wówczas okolicę nawiedziła potężna burza, a towarzysząca jej wichura powaliła wiele drzew, w tym również i to, na którym pierwotnie zamontowano przedstawienie Matki Boskiej. Samej figurze jednak nic się nie stało, co miejscowa ludność od razu poczytała za boski znak. Na tej podstawie podjęto decyzję, aby Śnieżną Marię przenieść nieco niżej, w bezpieczniejsze miejsce, a w 1776 wybudować dla niej kapliczkę. Z czasem, gdy pojawiły się wieści o cudownych uzdrowieniach liczba pielgrzymujących wzrosła na tyle, że w miejscu gdzie stała drewniana kaplica, rozpoczęto budowę solidnego kościoła. Swój ostateczny kształt, znany do dzisiaj, zyskał on w 1821 roku.


Wypoczynek przed drogą powrotną to podstawa:)

Niestety z powodu obostrzeń związanych z panującą pandemią koronawirusa nie udało nam się zajrzeć do wnętrza świątyni. Nieczynne było również znajdujące się obok niej schronisko. Swój czas poświęciliśmy więc głównie na podziwianie roztaczającej się z Iglicznej panoramy na Masyw Śnieżnika oraz na Ziemię Kłodzką. Zaś po krótkim odpoczynku udaliśmy się w drogę powrotną do Międzygórza, tym razem wybierając szlak czerwony.

Panorama na Masyw Śnieżka (widok z okolic sanktuarium)

Panorama Kotliny Kłodzkiej (widok z okolic sanktuarium)

Czerwony szlak jednak nie był już aż tak malowniczy, jakbyśmy sobie tego życzyli (o ile można tu w ogóle uprawiać koncert życzeń). Niczym szczególnym nas nie zachwycił, stąd chętnym na wędrówkę z Międzygórza do Sanktuarium Śnieżna Maria bardziej polecamy trasę oznaczoną kolorem żółtym. W każdym bądź razie, po mniej więcej 40 minutach schodzenia dotarliśmy do rozdroża, z którego parę godzin wcześniej skręcaliśmy do Ogrodu Bajek. W ten sposób pętla się zamknęła. Reszta drogi powrotnej przebiegała według opisanego już wyżej schematu, z tą różnicą, że tym razem schody pokonywaliśmy w dół.

Oto nasz zwycięzca w kategorii miss/mister czerwonego szlaku :)

Komentarze