Opole - jeden dzień w stolicy polskiej piosenki


Ciężko byłoby nam nawet policzyć ile razy w swoim życiu przejeżdżaliśmy przez Opole. Nigdy jednak nie traktowaliśmy tego nadodrzańskiego grodu jako potencjalnego celu wycieczki. Do czasu... Wszystko zmieniło się podczas jednej, wieczornej podróży autokarem. Wówczas wystarczyło spojrzenie na pięknie oświetloną wielobarwną iluminacją Opolską Wenecję, aby myśl o odwiedzeniu tego miejsca na stałe rozgościła się w naszych umysłach. Gdy więc znaleźliśmy trochę wolnego czasu, nie zwlekaliśmy tylko wsiedliśmy w pociąg i ruszyliśmy do stolicy polskiej piosenki, by spędzić tam dzień pełen wrażeń. W końcu z Wrocławia to jedynie godzina drogi...

Było grubo przed 7 rano, kiedy wsiadaliśmy do pociągu relacji Wrocław - Opole. Trasę znaliśmy doskonale z racji tego, że w poprzednich latach podróżowaliśmy nią wielokrotnie, jeżdżąc chociażby do Warszawy lub Częstochowy. Wiedzieliśmy zatem, że nawet się nie zdążymy obejrzeć, a będziemy na miejscu. I rzeczywiście wszystko potoczyło się w iście ekspresowym tempie. Wystarczyło, że naszą uwagę na krótką chwilę pochłonęła zabawa z Madzią, gdy za oknami pociągu pojawiła się niebieska tablica informująca o dotarciu do Oławy, krótko potem mijaliśmy już Brzeg, by po kolejnych 25 minutach z ogromnym zapałem wysiąść na jednym z peronów odnowionego w latach 2012-2014, XIX-wiecznego Dworca Głównego.

Dworzec Główny w Opolu
Znacie to uczucie kiedy odwiedzacie zupełnie Wam nieznane miasto i niestety możecie poświęcić tylko jeden dzień na jego eksplorację? Które atrakcje i zabytki wówczas wybrać? Z czego z kolei można zrezygnować i pozostawić sobie na ewentualne następne wizyty? Otóż zapewniamy, w Opolu takiego dylematu na pewno mieć nie będziecie i to absolutnie nie dlatego, że miasto nie ma się czym pochwalić przed swoimi gośćmi, wręcz przeciwnie, inaczej byśmy przecież nie pisali tego posta. Tu po prostu wszędzie jest na tyle blisko, że wystarczy krótki spacer i już trafia się do kolejnego z tych punktów które trzeba i warto zobaczyć. A od czego zacząć? Dla nas wybór był oczywisty. Skoro to Opolska Wenecja sprawiła, że w ogóle wyruszyliśmy na tę wycieczkę, to nie było innej opcji, udaliśmy się nad Młynówkę...

Opole  - bulwar nad Młynówką i Most Groszowy

Opole - Most Groszowy
Młynówka jest starym, głównym korytem Odry, którym druga co do wielkości rzeka w Polsce płynęła aż do czasów, kiedy całkowicie zmieniła swój bieg w trakcie wielkiej powodzi z 1600 roku. Choć przez kolejne stulecia stanowiła ona nieodzowny element w krajobrazie miasta, a także spełniała nierzadko ważne funkcje gospodarcze, będąc na przykład portem przeładunkowym, to dopiero w ostatnich kilku latach tak na prawdę zyskała miano prawdziwej chluby Opola oraz stała się atrakcją turystyczną samą w sobie. Wzdłuż jej brzegu oddano bowiem do użytku elegancki bulwar pełen zadbanej zieleni, ławek do siedzenia czy też zejść prowadzących bezpośrednio nad wodę. Dodatkowo cały teren został odpowiednio oświetlony, dzięki czemu miejsce to idealnie nadaje się na wieczorne spacery. Właśnie w takiej scenerii rozpoczęła się na dobre nasza przygoda ze stolicą polskiej piosenki.

Opole - wzdłuż Młynówki, widok na Stare Miasto
Opole - wzdłuż Młynówki
Opole - wzdłuż Młynówki
Spacerując wzdłuż Młynówki na myśl od razu przywodziło nam nadodrzańskie bulwary we Wrocławiu, dlatego może czuliśmy się w tym miejscu wyjątkowo swojsko i komfortowo. Co rusz natrafialiśmy na coś, co budziło naszą ciekawość i z automatu powodowało sięgnięcie po aparat. A to widok na Starówkę i kościół pw. Świętej Trójcy należący do Franciszkanów, a to znowu Most Groszowy, który swoją nazwę wziął od opłaty w wysokości 1 grosza pobieranej niegdyś za przejście nim, a czasem po prostu były to wierzby płaczące odbijające się w tafli wody. Całość dodatkowo potęgowały jeszcze kolory żółci i czerwieni, które ze względu na październik już na dobre zagościły na rosnących wokół drzewach i krzewach. To wszystko tak nas bez reszty pochłonęło, że nawet nie zauważyliśmy, w którym momencie dotarliśmy do Opolskiej Wenecji, czyli ciągu kamienic i budynków ulokowanych tuż nad wodą pomiędzy ulicami Zamkową i Katedralną. I wiecie co? ... Oboje zgodnie stwierdziliśmy, że za dnia traci ona 95% ze swojego piękna. Miejsce, które tamtego pamiętnego wieczora, w trakcie drogi na ślub, zrobiło na nas wręcz oszałamiające wrażenie, tym razem zupełnie nie urzekło. Pomyśleliśmy tylko, iż wielka szkoda, że nie możemy zostać w Opolu do zachodu słońca, niestety ze względu na Madzię, która miała wówczas niespełna rok, było to w tamtym czasie niemożliwe. Zrobiliśmy więc jedynie kilka fotek i ruszyliśmy dalej.

Opolska Wenecja
Opolska Wenecja
Kolejny punkt naszego spaceru po Opolu rozpozna chyba każdy, kto chociaż raz miał okazję oglądać w telewizji Krajowy Festiwal Piosenki Polskiej. Już od ponad 60 lat, co roku, kamery uwieczniają te same charakterystyczne obrazki w postaci amfiteatru oraz pięknie podświetlonej Wieży Piastowskiej. Postanowiliśmy więc przyjrzeć im się z bliska, a jednocześnie sprawdzić jakie jeszcze niespodzianki kryje druga co do wielkości wyspa w mieście - Wyspa Pasieka, zwłaszcza że od bulwaru nad Młynówką dzieliło nas od obu wspomnianych wyżej atrakcji około 200 metrów.

Amfiteatr w Opolu
Opole - Wieża Piastowska
Musimy się przyznać, że Wieża Piastowska samotnie stojąca pośród kompletnie nie pasującej do niej zabudowy, intrygowała nas już od jakiegoś czasu. Kiedy widywaliśmy ją w telewizji często zastanawialiśmy się: Po co ją wybudowano? Czy była częścią jakiegoś większego kompleksu, czy może jednak stanowiła tylko jeden z elementów dawnych umocnień miasta? A jeżeli tak, to jak to się stało, że przetrwała do dzisiaj? Pytania sie mnożyły, więc będąc na miejscu postanowiliśmy wreszcie znaleźć na nie odpowiedzi. Otóż okazało się, że jest to jedyna pozostałość zamku wybudowanego w XIII wieku przez piastowskiego księcia Kazimierza I Opolskiego. Niestety twierdza została rozebrana w latach 1928-1931, co ówczesne władze miasta tłumaczyły bardzo złym stanem technicznym budowli. No a wieża? Ją obronili sami mieszkańcy, a ściślej rzecz biorąc polska mniejszość, która nie mogła się pogodzić z utratą jednego z nielicznych symboli, jaki jeszcze pozostał po Piastach. Pod ich naciskiem i na skutek stanowczych protestów włodarze Opola ugięli się i wieża stoi nadal. Co więcej, kilka lat temu również ona przeszła znaczącą modernizację i obecnie nie dość, że zwiedza się ją z przewodnikiem, to jeszcze w środku znajdziecie multimedialne wystawy, które przeprowadzą was przez historię zarówno samego zamku, jak i całego miasta.

Wyspa Pasieka - Park Zamkowy
Wyspa Pasieka - Park Zamkowy
Wyspa Pasieka - Park Zamkowy
Kiedy spaceruje się po Pasiece nie da się nie zauważyć, że to miejsce wręcz żyje muzyką oraz festiwalem. O ile jednak sam amfiteatr raczej nas nie zachwycił (na żywo wydaje się niepozorny i znacznie mniejszy niż w telewizorze, choć przyznajemy, że nie zwiedzaliśmy muzeum mieszczącego się w jego sąsiedztwie), to już Park Zamkowy, do którego zwabiły nas donośne dźwięki "Małgośki" Maryli Rodowicz wydobywające się z głośników, zdecydowanie wart jest tego, by poświęcić mu trochę czasu i uwagi. W końcu to najstarszy ze wszystkich ogrodów miejskich w Opolu, którego początki sięgają pierwszej połowy XIX wieku. To właśnie wtedy ówczesne władze miasta przekształcając wspominany wyżej piastowski zamek w siedzibę rejencji podjęły decyzję o przekształceniu terenów znajdujących się wokół niego w 20 hektarowy park. Dla mieszkańców otworzono go jednak znacznie później, bo dopiero w 1893 roku i trzeba przyznać, że momentalnie stał się jednym z najczęściej odwiedzanych miejsc w mieście. Choć dziś z ogromnego terenu jaki zajmował dawniej ten zieleniec pozostał jedynie niewielki skrawek ze stawem oraz tak zwanym Domem Lodowym, to jednak można tu w dalszym ciągu bardzo przyjemnie spędzić czas na przykład relaksując się z książką na jednej z licznych ławek lub podziwiając pokazy fontanny (wieczorem jest podświetlana) przygotowane pod legendarne utwory znane ze sceny opolskiego amfiteatru.

Opole - Kościół "Na Górce"
O tym jak ważną rolę w krajobrazie i historii większości miast odgrywają kościoły nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Nie inaczej jest z Opolem, w którym ciekawych i zabytkowych świątyń również nie brakuje. Wystarczy w tym miejscu wymienić chociażby gotycką Katedrę czy stojący na Wzgórzu Uniwersyteckim tak zwany Kościół "Na Górce". Jednak dla nas zdecydowanym numerem jeden w tej kategorii okazał się będący pod opieką Franciszkanów, pochodzący z XIII wieku Kościół św. Trójcy, powszechnie uznawany za mauzoleum Piastów Opolskich. Swoje miejsce wiecznego spoczynku znalazło w nim kilkunastu przedstawicieli i przedstawicielek tego potężnego niegdyś królewskiego rodu. Większość z nich pochowano w krypcie pod ołtarzem głównym. Jej niestety nie można na co dzień zwiedzać, więc musieliśmy się "obejść smakiem", a szkoda bo na jednej ze ścian widnieje najstarsze, zachowane malowidło na Śląsku przedstawiające scenę ukrzyżowania Chrystusa. Na szczęście "na pocieszenie" pozostała nam kaplica św. Anny, gdzie pod niezwykłej urody sklepieniem gwiaździstym ozdobionym zabytkowymi freskami znajdują się XIV-wieczne nagrobki książąt Bolka I, Bolka II i Bolka III, a także księżnej Anny Oświęcimskiej. Kościół św. Trójcy to jednak nie tylko wspomniana wyżej kaplica, którą czasem określa się również mianem Piastowskiej, to także piękne organy, czy barokowe wyposażenie. Nam przypadł on do gustu i szczerze polecamy tam zaglądnąć choć na chwilkę, zwłaszcza że mieści się on w połowie drogi pomiędzy Wyspą Pasieka, a Rynkiem, tuż obok przecinającego Młynówkę Mostu Zamkowego.

Opole - Kościół pw. Św. Trójcy
Opole - Kościół pw. Św. Trójcy (ołtarz główny)
Opole - Kościół pw. Św. Trójcy (Kaplica św. Anny)
Jak już wspominaliśmy na wstępie w Opolu jest wszędzie blisko, dlatego też od Kościoła św. Trójcy oraz klasztoru Franciszkanów do Rynku dzieliło nas dosłownie kilkadziesiąt kroków. Byliśmy ogromnie ciekawi jakie wrażenie zrobi na nas tutejsza Starówka ponieważ słyszeliśmy o niej różne, często sprzeczne opinie, a z historii miasta wyraźnie wynikało, że choć główny plac poważnie ucierpiał podczas II Wojny Światowej, to jednak zachował w całości swój średniowieczny układ. Gdy tylko dotarliśmy do celu od razu rzucił nam się w oczy XIX-wieczny ratusz, który jak słusznie zgadliśmy, wyglądem miał nawiązywać do budowli florenckich. Co ciekawe, mimo potężnych zniszczeń jakie doświadczył tutejszy Rynek, akurat ten gmach przejście Armii Czerwonej przetrwał bez większego szwanku. My jednak mamy co do niego mieszane uczucia, ponieważ od pierwszego wejrzenia wydał się nam zbyt duży. Odnieśliśmy wrażenie jakby przytłaczał swoim ogromem resztę zabudowy i wymuszał by zwracać uwagę tylko na niego, choć z drugiej strony trzeba przyznać architektowi, że styl pałacu Vecchio oddał bezbłędnie.

Opole - Ratusz
A co poza Ratuszem? Otóż opolski Rynek to bardzo przyjemne miejsce na krótki popołudniowy spacer czy też odpoczynek przy kawie albo czymś procentowym w jednym z tutejszych lokali, które na okres letni wystawiają swoje ogródki piwne. I choć kamienice nie urzekają jak te we Wrocławiu (wiadomo lokalny patriotyzm), to musimy przyznać, że po 1945 roku odbudowano je w całkiem ciekawej formie, nawiązującej nieco do baroku, dzięki czemu cały plac sprawia wrażenie historycznego i spójnego architektonicznie. Dodatkowo, jak to na stolicę polskiej piosenki przystało nie brakuje tu również akcentów odnoszących się do słynnego festiwalu. Od 2004 roku na chodniku wschodniej pierzei Rynku znajduje się bowiem aleja gwiazd, w której upamiętnia się najważniejsze osobistości związane z tą imprezą. Swoje tabliczki mają tu Czesław Niemen, Maryla Rodowicz oraz kilkudziesięciu innych wokalistów, wokalistek oraz zespołów, którzy przez ponad 60 lat przewinęli się przez opolski amfiteatr. Do niedawna stał tu również kiosk muzyczny, w którym każdy mógł posłuchać najbardziej znanych przebojów, lecz niestety przegrał on z wandalami. Czy jeszcze wróci? Trudno powiedzieć...

Opole - Rynek
Opole - Rynek
Opole - Rynek
Spacerując po malowniczych uliczkach opolskiej Starówki nie mogliśmy wręcz zrozumieć jak miasto, które ma do zaoferowania tyle różnych atrakcji oraz ciekawych zabytków, a przy tym ponad 800-letnią historię może być tak mało popularne wśród turystów. Przecież tylko to, co udało nam się do tego momentu zobaczyć stanowiło wystarczający powód, by stolicę województwa opolskiego odwiedzić, a jak się miało za chwilę okazać najlepsze dopiero było przed nami... Czas szybko pędził do przodu, więc bez zbędnej zwłoki na parę minut wstąpiliśmy do tutejszej Katedry. Potem wspięliśmy się na znajdujące się tuż obok niej zrekonstruowane fragmenty XIII-wiecznych murów obronnych zbudowanych za Bolka I. Następnie przyjrzeliśmy się jeszcze baszcie artyleryjskiej (Baszta Rybacka), a potem ruszyliśmy na Wzgórze Uniwersyteckie...

Opole - fragmenty murów obronnych i Baszta Rybacka
Gdybyśmy mieli wskazać najpiękniejszy i najbardziej klimatyczny zakątek Opola to właśnie byłby to tutejszy "Akropol", jak czasami nazywa się teren dawnej Góry Wapiennej, będącej najwyższym wzniesieniem w obrębie Starego Miasta (165 m.n.p.m.). W dobie średniowiecza znajdował się tu kamieniołom, a także piece do wypalania wapna. Obecnie jednak nie ma po nich już śladu. Powstało za to miejsce, w którym duża ilość zieleni, piękna i zabytkowa architektura oraz sztuka wzajemnie się przenikają tworząc wręcz idealną kompozycję, a także doskonały cel na niejeden popołudniowy spacer. Wzgórze Uniwersyteckie ma również swoje legendy. Najważniejsza z nich związana jest bezpośrednio z osobą św. Wojciecha, biskupa Pragi oraz patrona Polski. Miał on właśnie na opolskiej Górze Wapiennej głosić swoje kazania i nawracać mieszkańców na chrześcijaństwo. W pewnym momencie zabrakło mu jednak wody, której używał do chrztu. Wówczas stuknął on swoją laską w skałę, a w miejscu gdzie to uczynił, wytrysnęło źródełko. Upamiętnieniem tamtych wydarzeń jest wyjątkowej urody studnia św. Wojciecha.

Studnia św. Wojciecha
Przebywając na Wzgórzu Uniwersyteckim nie da się nie zauważyć rzeźb "poukrywanych" w różnych zakamarkach tutejszego parku. Według nas to właśnie one stanowią dodatkowy smaczek, sprawiający że miejsce to nabiera niezwykłego uroku. Dzięki nim wędrówka po "Górce" momentami przypominała nam spacer po ogrodach w starożytnej Grecji, a w innej chwili z kolei czuliśmy się jakbyśmy zwiedzali wirydarz średniowiecznego klasztoru. Po prostu nie da się przejść wobec nich obojętnie, zwłaszcza że kilka, jak na przykład "Cztery Pory Roku" dłuta mistrza Henryka Hartmanna - artysty żyjącego i tworzącego w XVIII stuleciu, to na prawdę cenne dzieła sztuki, nierzadko uratowane od zniszczenia poprzez przeniesienie ich z popadających w ruinę pałaców. W tym konkretnym przypadku był to pałac w Biestrzykowicach na Dolnym Śląsku.

"Cztery Pory Roku"
Wzgórze Uniwersyteckie
Ale opolski "Akropol" zyskał w 2004 roku jeszcze jedną ciekawą atrakcję. Otóż powstał tu Skwer Artystów, w którym władze miasta w sprytny sposób postanowiły uhonorować najwybitniejszych, polskich twórców z różnych dziedzin, stawiając im naturalnej wielkości pomniki wykonane przez lokalnych rzeźbiarzy. Każdy, kto odwiedzi to miejsce będzie miał okazję posiedzieć na ławeczce w towarzystwie obu Starszych Panów (Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego), czy też porozmyślać o muzyce i poezji z Agnieszką Osiecką. Oprócz tej dwójki "spotkaliśmy" również Marka Grechutę, Czesława Niemena, Jonasza Koftę, a także Jerzego Grotowskiego oraz znanego głównie w Opolu publicystę Edmunda Osmańczyka. W 2017 roku, już po naszej wizycie, do tego zacnego grona dołączył również Wojciech Młynarski.

Wzgórze Uniwersyteckie - Skwer Artystów
Wzgórze Uniwersyteckie - Skwer Artystów
Wzgórze Uniwersyteckie - Skwer Artystów
Przechadzką po "Górce" praktycznie zakończyliśmy nasz spacer po Opolu - mieście pełnym niespodzianek, które przynajmniej kilka razy wzbudziło w nas nieukrywany zachwyt. Dzień dobiegał końca, a my już powoli zaczęliśmy się kierować w stronę Dworca Głównego, skąd mieliśmy wrócić do Wrocławia. Jednak ta relacja nie była by w stu procentach kompletna gdybyśmy nie wspomnieli o jeszcze jednej rzeczy, która bardzo przypadła nam do gustu podczas zwiedzania miasta. Chodzi o to, że Opole to również miejsce pełne interesujących pomników i fontann rozsianych po ulicach i placach. Warto na nie zwrócić uwagę, kiedy przyjedziecie do stolicy polskiej piosenki. Część z nich, bowiem to prawdziwe perełki i nierzadko cenne zabytki, jak choćby zbudowana w 1907 roku fontanna "Opolska Ceres" na Placu Daszyńskiego, czy też mająca symbolizować tańczącego motyla, pochodząca z lat 50 ubiegłego wieku kolorowa fontanna na Placu Wolności. Innym z kolei nie brakuje poczucia humoru, czego najlepszym przykładem jest pomnik "Brońmy Swego Opolskiego" w zabawny aczkolwiek wymowny sposób upamiętniający batalię mieszkańców o własne województwo podczas ostatniej reformy administracyjnej. My od siebie, "na dokładkę", dodalibyśmy jeszcze do tej listy rzeźby trójki muzyków ustawione przed nowoczesnym gmachem Filharmonii Opolskiej.

Flecistka spod Filharmonii Opolskiej
Opolska Ceres (pl. Daszyńskiego)
Opolska Ceres (pl. Daszyńskiego)
Brońmy Swego Opolskiego
Tańczący motyl (pl. Wolności)
Opole żegnało nas tego dnia pięknym zachodem słońca. Rozsiadając się w pociągu wciąż nie mogliśmy uwierzyć, iż przez tyle lat przejeżdżaliśmy przez to miasto kompletnie nie mając świadomości, co tracimy. Dziś już wiemy, że stolicy polskiej piosenki absolutnie nie można lekceważyć, bo oprócz tego że odbywa się tu słynny festiwal, to także jest to gród z ponad 800-letnią tradycją i historią, całą masą pięknej architektury, ogromną liczbą parków oraz terenów zielonych, a także miejsc do których po prostu wypada zajrzeć. Nie wszędzie też udało nam się przecież dotrzeć w ciągu tych paru godzin. Czeka na nas chociażby Wyspa Bolko oraz Muzeum Wsi Opolskiej. Kto wie... Być może już wkrótce znów zawitamy do Opola, czego i Wam wszystkim serdecznie życzymy, bo na prawdę warto.

Komentarze

  1. Ciekawie spojrzeć na Opole od strony turystów: dla mnie, bywając w mieście niemal codziennie, jest ono niezbyt przyjemnym i nudnym miasteczkiem, ale wiele osób, które tutaj przyjeżdżają po raz pierwszy rzeczywiście jest zachwyconych ;) Mnie np. rynek nie powala, bo uważam, że ładniejszy był przed wojną, a w przeciwieństwie do innych miast nie zdecydowano się na odtworzenie oryginalnej zabudowy (jak sami pisaliście), ale stworzono wiariację i w efekcie mamy takie ahistoryczne atrapy...

    Z obroną wieży piastowskiej przez mniejszość polską to propagandowa legenda, bowiem Polacy w przedwojennym Oppeln nie mieli większej siły przebicia (około 10% mieszkańców). Natomiast stary zamek był faktycznie wówczas w złym stanie, widać to zresztą nawet na starych zdjęciach.

    Co do Wzgórza Uniwersyteckiego i składowanych tam pomników to kwestia jest kontrowersyjna: ówczesny rektor UO de facto wykradał je spod zamków i pałacyków. Oficjalnie ratując przed zniszczeniem, nieoficjalnie kilka znalazło się także na jego posiadłości. Na Wzgórzu poukładano je trochę bez ładu i składu, natomiast te nowe pomniki artystów raczej nie cieszą się uznaniem Opolan - taki szpetnawy kicz ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Plac Daszyńskiego nieoficjalnie nazywany jest Placem Pedała właśnie z powodu fontanny ;)

      Usuń
    2. Dzięki za ciekawy i rzeczowy komentarz i to do tego napisany okiem osoby, która zna historię i problemy Opola nazwijmy to "od podszewki" :)

      Tak sobie myślimy, że chyba w każdym mieście jest podobnie jeżeli chodzi o opinie mieszkańców o swoich "małych ojczyznach". Nigdy nie zapomnimy, jak w naszym rodzinnym Wrocławiu stawiano słynną szklaną fontannę (zdrój) na Rynku. Wówczas też wiele osób twierdziło, że kompletnie nie pasuje, trzeba usunąć itd itp., a dziś po kilkunastu latach tak wrosła w krajobraz tego miejsca, że gdyby tylko komuś przyszło do głowy ją zlikwidować, to byłaby awantura na cały kraj.

      Nie inaczej jest z pomnikami. Nam wiele stawianych w ostatniej dekadzie rzeźb też nie przypadło do gustu (np. Chrobry spod Renomy, czy ostatnie dziwadło z Wyspy Słodowej), nie mówiąc już choćby o betonowym placu jaki powstał przed Narodowym Forum Muzyki (tragedia jak zmarnowano potencjał tego miejsca). Nawet krasnale, które pojawiają się już w setkach na Starym Mieście budzą skrajne opinie. Jednak gdy widzimy jaką frajdę z ich znajdowania mają dzieci, nasza córka również, to od razu dostrzegamy w tym sens.

      Co do Skweru Artystów to uważamy, że to fajny pomysł, bo i sam skwer jest ładnie urządzony. My czuliśmy się tam bardzo dobrze, a rzeźby no cóż czasem ładniejsze czasem mniej - to rzecz gustu.

      Dla nas osób, które w Opolu były pierwszy raz, miasto wydało się na prawdę ciekawe i posiadające mnóstwo atrakcji. Oczywiście Rynek do wrocławskiego, czy nawet tego w Świdnicy nie może się równać, ale pomijając jego pseudo historyczną zabudowę, przynajmniej jest spójnym i całkiem przyjemnym miejscem, które choćby ze względu na ratusz warto zobaczyć. Zawsze przecież mogli to zabudować klockami z żelbetonu, jak w wielu innych miastach...

      O przebojach z byłym rektorem nie słyszeliśmy, ale z drugiej strony jak popatrzy się jak obecnie wygląda pałac w Biestrzykowicach, z którego zabrano Cztery Pory Roku, to może i dobrze się stało że obecnie są w Opolu, bo dzięki temu faktycznie je uratowano. Całej sprawy nie znamy, ale uważamy że jeżeli zarzuty są prawdziwe to rektor powinien pójść po prostu siedzieć.

      No i ostatnia kwestia... Plac Pedała powiadasz? :) Hehe ciekawe skojarzenie... choć w sumie jakby się przyjrzeć tej fontannie... :)

      Pozdrawiamy Małki

      Usuń
    3. Pozycje niektórych rzeźb na fontannie budzą takie skojarzenia ;)

      Na rynku klocków z żelbetonu faktycznie nie ma, za to jakiś czas temu uraczono miasto kilkunastoma pomnikami - efekt jakiegoś pleneru rzeźbiarskiego. Stoją w różnych miejscach, nie wiadomo co oznaczają i nijak nie pasują do reszty. Jedna stoi także na rynku. Teraz prezydent wymyślił sobie, że pod ratuszem stanie pomnik księcia, bo jak to tak, że miasto wojewódzkie i bez konnego portretu władcy? (Przed wojną stał tam pomnik Fryderyka). No i za kilkaset tysięcy ma powstać betonowe paskudztwo - na szczęście w tym roku nie zdążyli, więc jeszcze nie musimy go oglądać.

      Dawny rektor jest postacią kontrowersyjną, ale wśród władz bardzo poważaną (tak było przed 1989, tak jest i teraz - on zawsze umiał się ustawić), więc nietykalną. Na szczęście teraz skupia się na innej pasji, więc pomniki mogą spać w spokoju ;)

      Pozdrawiam!

      Usuń
    4. No fakt nawet widzieliśmy ten dziwny twór na Rynku. Rzeczywiście zbytnio nie pasował do reszty ale przyznamy szczerze że głębiej się nad nim nie zastanawialiśmy, myśleliśmy że to jakieś nawiązanie do festiwalu, bo zaraz obok przecież jest aleja gwiazd. (o ile myślimy o tym samym ;))

      Oby tylko ten wasz książę nie wyglądał jak wrocławski Chrobry, co to jest większy niż koń na którym siedzi :D

      Pozdrawiamy

      Usuń
  2. Sporo zobaczyliśmy jak na jeden dzień. Opole mijamy za każdym razem w drodze do i z Wrocławia i to dzięki mega korkowi na autostradzie zajrzeliśmy do Opola;) Koniecznie musimy tam wrócić by dłużej pospacerować i zajrzeć do polecanego przez wszystkich zoo.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz