My Święto Tulipanów potraktowaliśmy jedynie jako miły dodatek i urozmaicenie do tego, po co rzeczywiście przyjechaliśmy do Kamieńca. Naszym głównym celem było bowiem zwiedzenie pałacu i to na nim skupiliśmy całą uwagę. Zanim jednak opowiemy o tym, co udało nam się zobaczyć oraz jakie były nasze odczucia, przedstawiamy garść informacji praktycznych, które mogą się Wam przydać podczas wizyty w tym niezwykle interesującym oraz klimatycznym miejscu.
Podkreślamy to nie bez przyczyny, bo choć kasa była naszym zdaniem dobrze oznaczona, a informacje wyraźnie wskazywały, iż przy samym wejściu na teren pałacu wejściówek się nie kupi, to jednak znalazło się całkiem sporo osób, które z jakichś powodów przeoczyły ten fakt. Wiązało się to jak zwykle z pretensjami do całego świata (cytując klasyka: my Polacy tak mamy), ale przede wszystkim z koniecznością około 5 minutowego spaceru w każdą stronę.
, co związane jest, jak tłumaczyła pani przewodnik, z faktem, iż obecnie to jeden wielki plac budowy, a w zasadzie rzecz by można odbudowy po pożarze wywołanym przez Sowietów oraz grabieżach i dewastacjach jakie miały miejsce w ciągu następnych kilku dekad, a które niestety były sprawką nas samych - Polaków. Odkąd parę lat temu cały majątek wrócił na własność gminy dzieje się tu na prawdę sporo, co widać już na pierwszy rzut oka. Plany są ambitne, ponieważ docelowo za kilka lat pałac ma odzyskać w 100 procentach swój dawny wygląd, sprzed 1945 roku (bez wyposażenia wnętrz). Oby tylko starczyło na to zapału i przede wszystkim funduszy. Ogólnodostępna jest za to działająca we wnętrzach klimatyczna kawiarnia, niektóre z licznych tarasów oraz olbrzymi park mający około 120 hektarów powierzchni.
co związane jest z brakiem wind oraz dużą ilością schodów, jakie należy pokonać w trakcie wędrówki z przewodnikiem. Warto wziąć to pod uwagę zanim w ogóle nabędzie się bilet, zwłaszcza że nie znaleźliśmy nigdzie jakiegokolwiek ostrzeżenia w tym temacie. Być może pracownicy w kasie, osobiście informują o przeszkodach. Tego nie wiemy...
, bilety można nabyć na 15 minut przed rozpoczęciem zwiedzania. Wejściówka normalna kosztuje 25 PLN, natomiast ulgowa 15 PLN i oprócz samego pałacu, uprawnia również do wstępu do dawnego kościoła ewangelickiego pw. Trójcy Świętej (tego samego w którym jest kasa) oraz Izby Pamiątek Regionalnych zlokalizowanej w zabudowaniach dawnego klasztoru Cystersów.
Jako, że święta rządzą się zazwyczaj swoimi prawami, nie inaczej było i podczas naszej wizyty w Kamieńcu Ząbkowickim. Ze względu na dużą liczbę chętnych nie obowiązywała zasada zakupu biletów dopiero na 15 minut przed wejściem. Nabyliśmy więc wejściówki znacznie wcześniej, a mając do spotkania z przewodnikiem około 50 minut postanowiliśmy obejrzeć sobie tak zwany
Czerwony Kościółek, czyli dawny
kościół ewangelicki pw. Trójcy Świętej. Obecnie nie pełni on już funkcji sakralnych, ale za to po remoncie ukończonym jeszcze w latach 90-tych, przekształcono go na salę koncertowo-wystawienniczą. Jak już wspominaliśmy można do niego wejść na podstawie biletu zakupionego na zwiedzanie pałacu.
|
Dawny kościół pw. Trójcy Świętej w Kamieńcu Ząbkowickim |
Ta była świątynia powstała w latach 1882-1885 i stanowi jedną z licznych pamiątek, jakie w okolicy pozostawiła po sobie Marianna Orańska. To właśnie księżna była inicjatorką budowy kościoła oraz jej głównym ofiarodawcą. Projekt zaś stworzył Ferdinand Martius, utalentowany architekt, który pod nieobecność głównego twórcy Karla Schinkla (spowodowaną śmiertelną chorobą), odpowiadał także za budowę pałacu w Kamieńcu. Kościółek pełnił swoją pierwotną funkcję do 1945 roku. Po II Wojnie Światowej zaś, którą budynek przetrwał niezniszczony, urządzono w nim magazyny, co w gruncie rzeczy, wbrew pozorom, okazało się dla niego zbawienne, Dzięki temu był utrzymywany w miarę dobrym stanie i nie popadł w ruinę, unikając w ten sposób losu górującego nad nim pałacu.
|
Portal wejściowy do kościoła pw. Trójcy Świętej |
Zwiedzanie Czerwonego Kościółka, zwanego tak potocznie od koloru cegieł wykorzystanych do budowy, zajęło nam dosłownie chwilę, może 5 minut. Nie był to jednak czas stracony. Świątynia pozbawiona wszystkich ołtarzy, ambony, ławek, czy też organów, to w końcu rzecz rzadko obecnie spotykana i robiąca przy tym spore wrażenie, zwłaszcza dzięki niesamowitej akustyce, nie zmąconej jakimikolwiek przeszkodami. Cóż, jakby to powiedzieć... Odkryła to Madzia, która zauważywszy przypadkiem, że jej głos brzmi wyjątkowo donośnie, zaczęła śpiewać "Mam tę moc". Na szczęście w środku oprócz nas nie było nikogo, więc daliśmy jej dokończyć, samemu skupiając się na podziwianiu
przepięknego, ceglanego stropu oraz czytaniu powieszonych na ścianach budynku
tablic z najważniejszymi informacjami o historii pałacu.
Zwiedzanie Pałacu Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim
|
Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim |
Wreszcie nadszedł czas na spotkanie z przewodnikiem i półtoragodzinny spacer po pałacu. Dodajmy spacer pełen niespodzianek. Aż ciężko policzyć nam ile razy w tym krótkim czasie wypowiadaliśmy słowo WOW, otwierając szeroko oczy z podziwu i zachwytu dla rozmachu oraz kunsztu z jakim wybudowano ten gmach. Niesamowitych wrażeń nie psuł nawet fakt, iż tak na prawdę wędrowaliśmy po ruinie, która dopiero od paru lat odzyskuje swój dawny blask. Ogrom pracy i środków jakie będzie trzeba jeszcze włożyć, aby przywrócić ten przepiękny zabytek do stanu sprzed 1945 roku jest niewyobrażalny, ale po tym co już udało się zrobić musimy stwierdzić jedno; gra zdecydowanie warta jest świeczki. Szczególnie zaś imponująco prezentują się
arkadowe dziedzińce wewnętrzne pałacu, skrywające soczystą zieleń rosnącej w nich trawy oraz niewielkie fontanny stopniowo oddawane z powrotem do użytku. O tym jak bardzo zadbano w tym miejscu o komfort gospodarzy niech świadczy fakt, że dla służby wybudowano nawet osobny korytarz, tak aby jak najbardziej ukryć jej obecność. Ponoć był to pomysł samej księżnej Marianny. Na poniższym zdjęciu jego położenie zdradzają okrągłe okienka na półpiętrze.
|
Dziedziniec wewnętrzny pałacu w Kamieńcu - okrągłe okienka wskazują korytarz dla służby. |
|
Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim |
|
Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim |
Pałac w Kamieńcu Ząbkowickim zaimponował nam przede wszystkim swoim ogromem. Jedna z tutejszych legend mówi nawet o tym, że
po rozwodzie Marianna Orańska nigdy nie spotkała w nim już swojego byłego męża Albrechta, mimo że nie raz przebywali w rezydencji w tym samym czasie. Ile w tym prawdy ciężko powiedzieć, ale biorąc pod uwagę ilość zakamarków, komnat i pomieszczeń wydaje się to być całkiem prawdopodobne. A skoro już jesteśmy przy rozwodzie księżnej, to trzeba powiedzieć, iż dla Marianny miał on bardzo poważne konsekwencje i dość znacząco utrudnił jej dostęp do własnej posiadłości. Generalnie pruska rodzina królewska zrobiła wszystko, by poniżyć tę kobietę. Marianna jednak nie zamierzała poddawać się woli cesarstwa, dzięki czemu nie raz udało jej się zakpić z nałożonych na nią sankcji. Na przykład gdy otrzymała od króla Fryderyka Wilhelma IV
zakaz przebywania na terenie kraju przez okres dłuższy niż jeden dzień, to
zakupiła sobie pałac we wsi Biała Woda, po stronie austriackiej, tuż za ówczesną granicą. Oba miejsca dzieliło ledwie kilkadziesiąt kilometrów, więc dojazd nie stanowił praktycznie żadnego problemu. Ale to nie był szczyt możliwości księżnej, ponieważ gdy
zabroniono jej korzystać z głównych wejść do rezydencji, niezrażona Marianna nakazała do
stawienie schodów do jednego z bocznych okien i w ten sposób wchodziła do wnętrz pałacowych.
|
Pałac Marianny Orańskiej w Kamieńcu Ząbkowickim |
My również mieliśmy okazję poczuć się jak księżna i dostać do środka pałacu przez schody dostawione do jednego z okien. A skoro już o tym wspominamy, to trzeba przyznać, iż niestety wnętrza są obecnie najsłabszym punktem tego miejsca podczas zwiedzania. Owszem część pomieszczeń zostało już odnowionych i przystosowanych do celów wystawowych, lecz brakuje im klimatu, a przede wszystkim wyposażenia, jakie posiadały w czasach, gdy mieszkała w nich Marianna Orańska. Po II Wojnie Światowej praktycznie wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek wartość, a dało się zdemontować, zostało bowiem rozkradzione i wywiezione przez Sowietów lub też zniszczone w wywołanym przez nich pożarze
(pałac podpalano dwa razy, za pierwszym ugasiła go miejscowa ludność, za drugim Rosjanie otoczyli teren i nakazali strzelać do każdego kto się doń zbliży). "Dzieła" dokończyli zaś sami Polacy, którzy nie dość, że zabrali z Kamieńca chociażby marmurowe podłogi, zdobiące obecnie Salę Kongresową w Warszawie, to jeszcze nie raz dopuszczali się aktów bezsensownego i nieuzasadnionego wandalizmu. Podczas wędrówki po pałacowych salach musieliśmy więc uruchomić nasze pokłady wyobraźni, które na szczęście mogliśmy wspomagać sporą ilością starych fotografii wiszących na ścianach oraz świetnymi opisami pani przewodnik.
|
Jedna z odnowionych sal pałacowych. |
|
Pozostałości sali jadalnej, wciąż czekające na odnowienie |
|
Dawna kaplica pałacowa |
Budynek rządcy, czyli dawna przepompownia przy pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim
Spacer po pałacowych wnętrzach wprawdzie zakończył naszą wędrówkę z przewodnikiem, ale wcale nie oznaczał kresu naszej wycieczki do Kamieńca Ząbkowickiego. Korzystając z pięknej tego dnia pogody udaliśmy się do otaczającego pałac rozległego parku, by... z bliska przyjrzeć się pewnemu budynkowi, który przykuł naszą uwagę jeszcze wówczas, gdy czekaliśmy na rozpoczęcie zwiedzania. Mowa tu o dawnym budynku rządcy, w którym kiedyś znajdowała się przepompownia, zasilająca wodą z pobliskiego stawu rozliczne fontanny i wodotryski. A jeśli już wspomnieliśmy o fontannach, to warto zaznaczyć, iż przed 1945 rokiem stanowiły one prawdziwą chlubę dla właścicieli, ale i nie lada zagwozdkę. Zostały bowiem zaprojektowane w taki sposób, by niezależnie od tego na jakim poziomie tarasów się znajdują zawsze wyrzucały wodę na tę samą wysokość, tworząc przy tym niepowtarzalny spektakl. Najwyższa z nich tryskała w górę aż na 33 metry, co stanowiło w tamtych czasach wynik wręcz niebywały. Jednak, żeby nie było tak kolorowo szybko okazało się, iż pożerają one tak niebywałą ilość energii i wody, że ograniczono ich użytkowanie zaledwie do dwóch godzin w czwartki i niedziele, i to też tylko w miesiącach letnich.
|
Budynek rządcy przy pałacu w Kamieńcu Ząbkowickim |
|
Rzeźba zdobiąca budynek rządcy |
Dawnej przepompowni niestety nie
można zwiedzać, ponieważ obecnie mieszkają tam normalnie ludzie, ale i
tak warto do niej podejść, by podziwiać kunszt z jakim wykonano ten
budynek, który jakby nie patrzeć, w pierwszej kolejności pełnił przecież funkcje
techniczno-gospodarcze.
Czy dziś ktokolwiek zadałby sobie trud, aby dajmy na to osiedlową
kotłownię ozdabiać
klasycystycznymi rzeźbami lub kolumnami? Śmiemy w to wątpić. Pisząc o domu rządcy nie moglibyśmy pominąć jeszcze jednego istotnego szczegółu, czyli otoczenia w jakim on stoi. Otóż zlokalizowano go w przepięknym parku, tuż nad niedużym stawem, na którym jakiś czas temu (1 maja 2014 roku) ponownie uruchomiono najwyższą z dawnych fontann. Dziś w kategorii wysokości wyrzutu wody jest ona rekordzistką jeżeli chodzi o Dolny Śląsk i trzecim takim obiektem w skali całego kraju. My jednak nie mieliśmy szczęścia podziwiać jej w akcji (akurat trafiła się jakaś awaria), więc zadowoliliśmy się jedynie przechadzką w pięknym otoczeniu zieleni.
Komentarze
Prześlij komentarz