Wzgórza Strzelińskie - spacer wókół Gromnika


O Masywie Ślęży słyszał chyba każdy mieszkaniec Wrocławia i Dolnego Śląska. Mało kto, mieszkający w tym regionie nie wędrował choć raz na szczyt dolnośląskiego Olimpu. Przy ładnej pogodzie na szlakach, na i wokół Ślęży można spotkać wręcz istne tłumy ludzi i to niezależnie od tego czy ruszacie z Sobótki, czy też z Przełęczy Tąpadła. Nie każdemu jest to w smak, bo jak tu obcować z naturą skoro zewsząd słychać głosy dyskutujących ze sobą spacerowiczów lub krzyczące dzieci, a do tego trzeba uważać na zjeżdżających ze szczytu rowerzystów, pędzących na swoich góralach. Na szczęście jest alternatywa, gdzie z całą pewnością odnajdziecie ciszę i spokój. Gdzie turystów jest jak na lekarstwo, a szlaki są równie piękne, jak nie piękniejsze nawet niż te na Ślęży. Przedstawiamy Wzgórza Strzelińskie.

Dojazd i "wspinaczka" na Gromnik

Zaczynamy "wspinaczkę" na Gromnik

Naszą przygodę ze Wzgórzami Strzelińskimi zaczynamy na parkingu pod wzniesieniem o dumnej nazwie Gromnik. Dojeżdżamy do niego od strony miejscowości Biały Kościół, która sama w sobie może stanowić temat na osobny wpis. Na wzmiankę zasługuje też droga do parkingu, a raczej bardziej to, co ją imituje, gdyż zdecydowanie jest to najsłabszy punkt całej wycieczki. Co tu ukrywać, drogowcy raczej zbyt często nie zapuszczają się w te rejony. Na plus można jedynie zaliczyć, że przynajmniej jazda 20 km/h jest tu w pełni uzasadniona, więc można do woli podziwiać otaczający krajobraz, będąc raczej pewnym, że nie zostanie się obtrąbionym przez innych kierowców. Ich zresztą też jest raczej jak na lekarstwo. Należy tylko uważać na wyrwy (nie dziury) w tworzącym patchworkowy wzór asfalcie. Za to sam parking jest w porządku i co najważniejsze bezpłatny, więc nic, tylko zapominamy o dojeździe i ruszamy na szlak.

Podejście na Gromnik

Podejście na Gromnik

Od parkingu do wierzchołka wzniesienia dzieli nas kilkusetmetrowa trasa wyposażona w kamienne schody. Jej pokonanie nie nastręcza nam zbyt wiele trudności, a czas przejścia trwający może 10 minut wydłuża jedynie uważna lektura tablic przyrodniczych, na których zawarto opisy gatunków flory i fauny, występujących w okolicznych lasach. Jest to taka mini ścieżka przyrodnicza, która ma chyba celowo wydłużyć pokonywanie 30 metrowego przewyższenia.     

Ruiny zamku i wieża widokowa

"Zdobywamy" Gromnik

Nie zdążyliśmy się nawet jeszcze dobrze rozgrzać spacerem, a już odnotowujemy pierwszy przystanek na trasie. Gromnik. Wzgórze niewielkie, za to z bogatą historią i kryjące w sobie pewnie jeszcze niejedną tajemnicę. Wystarczy tylko przytoczyć, że w stojącym tu niegdyś zamku rezydowała znana, zbójnicka rodzina von Czirnów, ta która władała jakich czas dużo bardziej znanym Bolkowem. Gromnik to była ich baza wypadowa, z której organizowali łupieckie eskapady po okolicy. 

Gromnik

A co do tajemnic, to podobno pod wzgórzem można znaleźć ukryte korytarze, gdzie jak to często bywa w naszym regionie, naziści wwozili ciężarówkami jakieś tajemnicze skrzynie. Oczywiście znaleźli się świadkowie, którzy to widzieli. Były nawet badania georadarem, które coś tam pokazały. Problem w tym, że jeszcze nikt na ich ślad nie natrafił.

Ruiny zamku von Czirnów

Ruiny zamku von Czirnów

Dziś, na szczycie można obejrzeć zachowane fragmentarycznie ruiny dawnej warowni, która została zniszczona, nie inaczej, w zemście za niecne występki rodzeństwa von Czirn. Podobno zamczysko było tak solidne, że oblężenie trwało ponad dwa tygodnie, a i tak bracia poddali je na warunkach honorowych. Co ciekawe już parę lat później obrotni Czirnowie swoją siedzibę odbudowali i to jeszcze potężniejszą. Zgoda była następstwem udzielonych okolicznym książętom pożyczek pod zastaw Strzelina. Ostatecznie warownia przetrwała jeszcze kolejnych 25 lat, do czasu jej ostatecznego wysadzenia na rozkaz księcia Fryderyka I. 

Na Gromniku

Na Gromniku

Na Gromniku

Obecnie po zamku nie pozostało już zbyt wiele śladów, dosłownie kawałek murów, lecz wystarczająco aby nasze dzieciaki urządziły sobie przednią zabawę, ganiając się i skacząc po kamiennych fundamentach. Uważać trzeba tylko na ducha jednego ze słynnych braci, który cały w płomieniach potrafi ukazać się niczego niespodziewającym się turystom, błagając o pomoc.

Na Gromniku

Na Gromniku

Drugim ciekawym obiektem na szczycie Gromnika, którego absolutnie nie da się przeoczyć, jest wieża widokowa. Ta, niestety była zamknięta na głucho podczas naszej wycieczki, więc pozostało jedynie podziwianie jej smukłej sylwetki z poziomu gruntu. A szkoda, gdyż widoki mogłyby być ciałkiem smaczne, zwłaszcza że pogoda tego dnia sprzyjała wielokilometrowym obserwacjom. Jedynym pocieszeniem była karta papieru z informacją, że obiekt można będzie zdobyć w majówkę, znaczy się nie jest zamknięta na amen.

Gromnik

Warto przy tej okazji również wspomnieć, że nie jest to pierwsza wieża widokowa na Gromniku (ta obecna została udostępniona w 2012 r.). Walory turystyczne szczytu doceniane były już w połowie XIX wieku, kiedy to oprócz wieży, do dyspozycji odwiedzających była także gospoda. Gdy patrzy się na fotografię przedwojenną to widać, że miejsce wyglądało niezwykle urokliwie. Szkoda, że tamta budowla nie przetrwała do czasów współczesnych. Wysadzili ją sami Niemcy. Do tego tuż przed wkroczeniem armii czerwonej, co tylko potęguje tajemniczość wzgórza. Po co to zrobili, skoro wojna była przegrana, a Gromnik nie miał jakiegokolwiek znaczenia strategicznego.

Na szlakach

Wzgórza Strzelińskie

Po zwiedzeniu Gromnika przyszedł wreszcie czas na właściwą wędrówkę po szlakach poprowadzonych na terenie Wzgórz Strzelińskich. My, z racji tego, że wybraliśmy się na tę wycieczkę całą naszą czwórką, zdecydowaliśmy się na niezbyt męczącą 5,5 kilometrową pętlę, poprowadzoną początkowo zielonym szlakiem, potem czarnym i wreszcie żółtym. 

Wzgórza Strzelińskie

Wzgórza Strzelińskie

Wzgórza Strzelińskie

W założeniu powinna nam ona zająć maksymalnie 2 godziny. W rzeczywistości, z trzyletnią Julką, szliśmy prawie 5,5 godziny, co rusz robiąc przerwy na podziwianie, a to żuczków, a to listków, a to znowu grzebanie kijem w kałuży. Nigdzie się nam nie spieszyło, bo i to miejsce sprzyja wędrówkom w rytmie slow. Trasę naszego spaceru macie poniżej.

A jakie mamy wrażenia z trasy? Bardzo pozytywne. Szlaki są świetnie oznaczone i w żadnym miejscu nie mieliśmy problemu z odnalezieniem właściwego kierunku marszu. Wędrówkę utrudniało jedynie błoto, które momentami zalegało po drodze. Oczywiście, gdyby nie padało kilka dni, to i błoto by znikło, a tak, to w jednym miejscu musieliśmy się nawet przeprawiać po pniu drzewa, gdyż zamiast leśnego duktu powstało małe jeziorko. Jakby nie patrzyć była to dodatkowa atrakcja, którą dzieciaki wspominają do dzisiaj. 





Najważniejsze było jednak to, że przez większość spaceru wędrowaliśmy praktycznie sami, bez tłumów, jedynie w akompaniamencie ptasich śpiewów. Właśnie takie są Wzgórza Strzelińskie, ciche i wciąż jeszcze nie zadeptane. Czujemy, że jeszcze nie raz wrócimy w te okolice.






Komentarze