W Krainie Wygasłych Wulkanów

 
Kraina Wygasłych Wulkanów długo musiała poczekać zanim zaczęliśmy odkrywać jej niewątpliwe uroki. Mimo, że to tylko godzina drogi samochodem od naszego domu, to jakoś zawsze ciągłego nas w inne fragmenty województwa dolnośląskiego. Owszem, już dawno temu odwiedziliśmy zamek Grodziec (nawet dwukrotnie), a w czasie pandemii wędrowaliśmy również Wąwozem Myśliborskim oraz podziwialiśmy Małe Organy, ale to było wszystko. Korzystając z pięknej lipcowej pogody, postanowiliśmy narobić zaległości. Wybraliśmy się więc na małą wycieczkę krajoznawczą po Pogórzu Kaczawskim.

Wąwóz Myśliborski

Wąwóz Myśliborski

Wąwóz Myśliborski

W drodze do małych organów

Małe organy myśliborskie

Zaczęliśmy w Dobkowie, gdzie naszym celem numer jeden była Sudecka Zagroda Edukacyjna. O tym miejscu słyszeliśmy już wiele dobrego i postanowiliśmy sprawdzić, czy rzeczywiście jest tam tak rewelacyjnie, jak internety rozgłaszają. Choć obiektywnie patrząc jeszcze zanim w ogóle zaczęliśmy zwiedzanie, to już zaliczyliśmy spory falstart. Okazało się bowiem, że w kasie można płacić tylko gotówką, a my się wybraliśmy z 10 złotymi w portfelu. Kasę wypłaciliśmy na szczęście w pobliskiej Villi Greta. Wystarczyło kupić u nich cokolwiek, więc dzieciaki skorzystały dostając od rodziców bonusowe lody.


Sudecka Zagroda Edukacyjna 

Sudecka Zagroda Edukacyjna 

Do zagrody edukacyjnej przyjechaliśmy głównie dla jednego eksponatu, czyli symulatora trzęsienia ziemi. W życiu byśmy nie uwierzyli wcześniej, że 3 stopnie w skali Richtera, to taka siła przy której ciężko utrzymać się na nogach. Aż strach pomyśleć jak wyglądają silniejsze wstrząsy. Robi to imponujące wrażenie. A to nie wszystko, co można w tym miejscu zobaczyć. Można się chociażby dowiedzieć jak wygląda od wnętrza wulkan, albo jak tworzy się fala powodziowa. Krótko mówiąc było ciekawie i w rozsądnej ilości, zwłaszcza dla dzieci.

Sudecka Zagroda Edukacyjna 

Sudecka Zagroda Edukacyjna 

Sudecka Zagroda Edukacyjna 

Sudecka Zagroda Edukacyjna 

Sudecka Zagroda Edukacyjna 

Sudecka Zagroda Edukacyjna 

Zagroda to nie koniec atrakcji Dobkowa, bo choć wieś nie jest duża, to mieszkańców ma prężnie działających. Znajdziecie tu wielu artystów, tworzących i sprzedających swoje rękodzieło w galeriach rozsianych po całej miejscowości. Są pasieki oferujące własne miody i wiele innych warsztatów. Możecie odszukać ich lokalizację na tablicy umieszczonej w samym centrum Dobkowa. Jest też punkt widokowy zwany "trzy okresy wulkanizmu", który właśnie był naszym kolejnym celem w trakcie tej wycieczki.

Dobków

Dobków

Dobków 

Dobków 

Dobków 

Dojście do rzeczonego punktu widokowego nie powinno stanowić dla nikogo większego problemu. Wystarczyło skręcić z głównej drogi, kierując się drogowskazem. Później krótki, raczej niewyczerpujący marsz pod górę i po jakichś 15 minutach byliśmy na miejscu. Czy było warto? Według nas tak, bo z punktu widokowego rozciąga się ładna panorama na Pogórze Kaczawskie, wraz z jego najbardziej znanym szczytem czyli Ostrzycą Proboszczowską. W nazwaniu poszczególnych wzniesień pomaga zresztą zamontowana na miejscu tablica informacyjna. Jest też ławka dla strudzonych wędrowców. Jedyne co martwi, to ewidentnie rozpoczynająca się w pobliżu punktu budowa. Obawiamy się, że to co tam kiedyś powstanie, może zasłonić ten piękny krajobraz. Ale cóż na to wpływu nie mamy.

Dobków - punkt widokowy 

Dobków - punkt widokowy

Dobków - punkt widokowy

Dobków - punkt widokowy

Dobków - punkt widokowy

Dobków - punkt widokowy

Dobków - punkt widokowy

Po doznaniach estetycznych niewątpliwie towarzyszących nam podczas oglądania panoramy Krainy Wygasłych Wulkanów, przyszedł czas na doznania smakowe. Czytaj: dzieci stwierdziły, że są głodne i czas na obiad. Naturalnym wyborem była tu wspomniana już wcześniej Villa Greta, która słynie w okolicy ze świetnej kuchni. Potwierdzamy jedzenie było przepyszne, a wątróbka to wręcz mistrzostwo świata. Jednak sam posiłek to nie wszystko, bo dla swoich gości, zwłaszcza tych młodszych Villa posiada plac zabaw, którego nie powstydziłoby się jakiekolwiek duże miasto. Jest duży ogród, trampolina, tyrolka, zjeżdżalnia i huśtawki. Świetnie pomyślane i zrobione, a i my dzięki temu mogliśmy trochę odpocząć. I jeszcze jedno. Jeżeli szukacie informacji o atrakcjach w okolicy, to Villa Greta prowadzi w pełni profesjonalną stronę www, która Wam w tym pomoże.
 
Villa Greta

Villa Greta

Z pełnymi brzuchami mogliśmy ruszyć dalej. Kolejny punkt programu, to Wielkie Organy Wielisławskie. To zaledwie kilka kilometrów od Dobkowa. Wystarczy przejechać nieduże miasteczko Świerzawę, a potem odbić w prawo w szutrową drogę częściowo prowadzącą przez las. Jest wąsko i przede wszystkim nierówno, przez co samochodom z niskim zawieszeniem odradzamy tę trasę. Można też pozostawić auto na parkingu pobliskiej restauracji i wybrać się na krótki, trwający kilka minut spacer. 

Wielkie Organy Wielisławskie

Wielkie Organy Wielisławskie

Wielkie Organy Wielisławskie
 
Organy są imponujące, choć zgodnie z Olą stwierdziliśmy, że te w okolicy Myśliborza bardziej nam się podobały. Ot takie miejsce, co wystarczy, że się raz zobaczy i nie trzeba do niego wracać. Pewnie dla pasjonatów i osób znających się na rzeczy, to nie lada gratka. Dla nas laików to tylko trochę odsłoniętych skał, do których nawet nie można podejść bo przejście blokuje płot. Spędziliśmy w cieniu organów może pięć minut, zrobiliśmy trochę fotek i ruszyliśmy w stronę naszego ostatniego celu tego dnia, czyli Złotoryi.
 
Złotoryja

Złotoryja

Złotoryja

Stwierdzenie, że udało nam się zwiedzić Złotoryję byłoby grubo na wyrost. Zasadniczo to my jedynie liznęliśmy to miasto. Gdy parkowaliśmy auto w cieniu kościoła pw Narodzenia NMP, którego rodowód ponoć sięga XII stulecia, na zegarach widniała godzina 16 z minutami. Muzeum Złota zdążyło się już więc zamknąć, Zresztą Julka wyraźnie dawała nam do zrozumienia, że ma dość zwiedzania na ten dzień. Doszliśmy zatem do wniosku, że najlepszym rozwiązaniem będzie krótki spacer po rynku, zjedzenie lodów i powrót do domu.
 
Złotoryja

Złotoryja

Złotoryja

Złotoryjski rynek generalnie nam się spodobał, choć też należy uczciwie powiedzieć, że niczym szczególnym nas nie urzekł. Miasto nie ucierpiało zbytnio w trakcie II Wojny Światowej przez co, zachowało się w nim sporo zabytkowej architektury z poprzednich wieków. Jednakże nie jest to zabudowa specjalnie wyszukana, zdobna w wymyślne detale, jakby się mogło wydawać, po mieście które przecież złotem stało. Fasady raczej są proste, co absolutnie nie znaczy, że brzydkie. Jest czysto, schludnie i przyjemnie, zwłaszcza w najbliższym otoczeniu ratusza, gdzie w cieniu wiekowej fontanny, rozłożył się tętniący gwarem rozmów i pachnący smakowitymi zapachami ogródek restauracyjny. Jedzenie wyglądało w nim bardzo apetycznie, choć po obiedzie w Villi Greta kompletnie nie czuliśmy głodu.
 
Złotoryja

Złotoryja

Złotoryja

Złotoryja

Złotoryja

Złotoryja

Chcąc podsumować ten szybki wypad na Pogórze Kaczawskie chyba musimy powiedzieć, że wciąż jeszcze nie odkryliśmy wszystkich kart, jakie ma do zaoferowania ten region. Niewątpliwie urzeka nas on swoją naturalnością, brakiem tej turystycznej maski, która ma swoje plusy, tyle że zabija autentyczność miejsca. Ogromny atut to piękne krajobrazy z polami i wioskami na pierwszym planie oraz wygasłymi wulkanami, pokrytymi gęstym lasem w tle. To też raj dla zbieraczy i poszukiwaczy minerałów, czego jeszcze nie próbowaliśmy osobiście, a co na pewno jeszcze mamy w planach. Kto by przecież nie chciał mieć w domu własnoręcznie znalezionego agatu? Wreszcie jest to kraina, gdzie wielu ludzi ma swoje pasje i z powodzeniem je realizuje. A i nie zapominajmy o pysznej kuchni. Na Pogórzu Kaczawskim można na prawdę pysznie zjeść. Czy potrzeba jeszcze czegoś więcej? Zostawiamy Was z jeszcze kilkoma fotkami z Wąwozu Myśliborskiego.

Komentarze