Ojcowski Park Narodowy - Pieskowa Skała, Jaskinia Ciemna i zielony szlak


Ojcowski Park Narodowy spodobał nam się tak bardzo, że już następnego dnia postanowiliśmy zorganizować kolejną wycieczkę w jego skromne progi. W końcu Dolina Prądnika kryła jeszcze wiele atrakcji oraz spektakularnych krajobrazów, które koniecznie chcieliśmy zobaczyć. Usiedliśmy więc wieczorem przy kubku gorącej herbaty i zaczęliśmy obmyślać plan, a jako że był to także nasz ostatni dzień wypadu do Krakowa i okolic zdecydowaliśmy się wykorzystać go do maksimum. Wyszło bardzo intensywnie oraz z dużą ilością chodzenia, a całości nie pokrzyżowała nawet zdecydowanie gorsza pogoda...

Zamek Pieskowa Skała i Maczuga Herkulesa 

Zamek Pieskowa Skała
Jak to ładnie kiedyś ujął jeden z naszych znajomych: "Być w Ojcowskim Parku Narodowym i nie cyknąć sobie fotki pod Maczugą Herkulesa, to tak jakby tam w ogóle nie być". Choć rzeczywiście jest to jeden z najbardziej rozpoznawalnych symboli parku, przy którym obowiązkowo ląduje każda wycieczka, to my się jednak z tym stwierdzeniem nie do końca możemy zgodzić. Wydaje nam się, że udowodniliśmy to już w naszej pierwszej relacji z Ojcowskiego Parku Narodowego. Tak czy siak, na wszelki wypadek, naszą kolejną wędrówkę, postanowiliśmy rozpocząć właśnie od zobaczenia tej słynnej formacji skalnej, a przy okazji również Zamku Pieskowa Skała, obok którego Maczuga się znajduje.

Zamek Pieskowa Skała - jak dojechać bez auta?

Nasz wybór nie był przypadkowy jeszcze z jednego względu. Właśnie zaczynał się weekend, a my podróżowaliśmy bez samochodu, co ze względu nas dość słabo rozwiniętą komunikację z Krakowem, wymagało od nas zgrania ze sobą kilku różnych połączeń. Kombinowaliśmy z różnymi wariantami i ostatecznie wyszło nam, że najrozsądniej będzie zacząć zwiedzanie właśnie od Pieskowej Skały i dopiero stamtąd podążać w kierunku Ojcowa. Nasz plan był, krótko mówiąc, dość ryzykowny, ponieważ wystarczyłoby, żeby nie pojawił się jeden jedyny bus albo my byśmy na niego nie zdążyli i czekał nas prawie ośmiokilometrowy spacer lub łapanie stopa. Ale o tym za chwilę... 

Ojcowski Park Narodowy
Jak zatem dojechać z Krakowa do Pieskowej Skały? Najlepiej po prostu skorzystać z busa, który kursuje z Nowego Kleparza do Olkusza, zatrzymując się nieopodal zamku. Nie ma tych połączeń zbyt wiele, ale przynajmniej są o rozsądnych porach i z naszych obserwacji przyjeżdżają raczej punktualnie. Jedyny zarzut jaki mamy w stosunku do prywatnego przewoźnika, obsługującego tę trasę, to brak rozkładów na peronie, z którego wyruszają. Wystarczyłaby mała naklejka z godzinami odjazdów umieszczona na słupie przystankowym lub tradycyjna tablica, a tak zmuszeni byliśmy posiłkować się Internetem. Polecamy skorzystać ze strony e-podróżnik.

Zamek Pieskowa Skała - mury obronne
Zamek Pieskowa Skała - mury obronne
Zamek Pieskowa Skała - główna brama
Zamek Pieskowa Skała - główna brama

Zamek Pieskowa Skała - muzeum, historia i nasze wrażenia

Przy Pieskowej Skale zameldowaliśmy się dość wcześnie, bo około 9 rano. Było pioruńsko zimno, a pogoda w niczym nie przypominała, tej pięknej i słonecznej, jaką mieliśmy dzień wcześniej. Nawet przez chwilę zaczęliśmy się zastanawiać, czy po zwiedzeniu zamku oraz maczugi nie wrócić do Krakowa. Na szczęście nie padało, więc szybko wybiliśmy sobie takie głupie pomysły z głowy. Poza tym szybko się rozgrzaliśmy wspinając po schodach, prowadzących bezpośrednio pod wybudowany w XVI stuleciu budynek bramny, który ozdobiony został herbem dawnych właścicieli, czyli rodziny Zebrzydowskich, znanej głównie ze stworzenia słynnej kalwarii wpisanej na listę UNESCO.

Zamek w Pieskowej Skale - przejście przez bramę z XVI w.
Generalnie do Pieskowej Skały przybyliśmy godzinę przed otwarciem tutejszego muzeum, będącego oddziałem zamiejscowym Muzeum Królewskiego na Wawelu. Przyznajemy się bez bicia, tym razem już na wstępie ustaliliśmy, że nie będziemy zwiedzać wnętrz zamku, które według opinii wielu internautów są po prostu nieciekawe i raczej mało w nich pozostałości z dawnej świetności. Skupiliśmy się zatem jedynie na krótkim spacerze po ogólnodostępnym dziedzińcu zewnętrznym, który otwierany był tego dnia już o 8 rano.
Makieta zamku Pieskowa Skała dla niewidomych turystów.
W Pieskowej Skale pomyślano również o osobach niewidomych umieszczając na dziedzińcu trójwymiarową makietę zamku.
Podjęcie decyzji ułatwiła nam również tematyka prezentowanych we wnętrzach ekspozycji stałych. Nie będziemy ściemniać, po prostu ani "Przemiany stylowe w dziejach sztuki europejskiej", ani "Galeria malarstwa angielskiego" nigdy nie leżały jakoś w kręgu naszych zainteresowań, choćby nie wiemy jak cennych dzieł sztuki tam nie prezentowali. Dla nas nuda i tyle! A skoro dla nas, to z całą pewnością i dla naszej czteroletniej Madzi. Interesująco zapowiadała się za to trzecia z prezentacji, czyli "Historia Pieskowej Skały", ale niestety nie przewidziano opcji jej osobnego zwiedzania. Wstęp na nią gwarantował jedynie zakup biletu na którąś z dwóch pozostałych wystaw, co nam się akuratnie w ogóle nie uśmiechało.

W tym budynku mieszczą się kasy muzeum, a w godzinach otwarcia ekspozycji można wjechać na dach by podziwiać zamek z góry.
>> Wszelkie informacje odnośnie cen i rodzajów biletów, a także godzin otwarcia muzeum znajdziecie na  oficjalnej stronie zamku. <<

Zamek w Pieskowej Skale - loggia widokowa (XVI w.)
Zamek w Pieskowej Skale - loggia widokowa (XVI w.)
Zamek w Pieskowej Skale - budynek oficyny (XVIII w.), budynek bramny (XVI w.)
Zamek w Pieskowej Skale - budynek oficyny (XVIII w.), budynek bramny (XVI w.)
No dobra, mamy nadzieję że Was nie zniechęciliśmy do odwiedzenia Pieskowej Skały. Absolutnie nie było to naszym celem. Musicie uwierzyć, sam zamek jest naprawdę interesujący i przy tym świetnie zachowany, zwłaszcza jak na budowlę, która jako jedyna ze wszystkich Orlich Gniazd, jest użytkowana praktycznie bez przerwy od momentu powstania.
Zamek w Pieskowej Skale - budynek oficyny (XVIII w.)
Zamek w Pieskowej Skale - budynek oficyny (XVIII w.)
Oczywiście Pieskowa Skała zmieniała się na przestrzeni kolejnych stuleci i to dość wyraźnie. Laikowi, takiemu jak my, raczej trudno byłoby w niej już odnaleźć ślady pierwotnej warowni, tej z czasów Kazimierza Wielkiego. Pożary (1718 r., 1850 r.), ale również podboje i grabieże (Szwedzi 1655 r., wojsko carskie na spółkę z miejscowymi chłopami 1863 r.) zostawiły trwałe ślady. Jednak najistotniejsze zmiany zaszły tu wcześniej, bo już w XVI wieku, w trakcie wielkiej przebudowy przeprowadzonej przez Hieronima i Stanisława Szafrańców, ówczesnych właścicieli dóbr ojcowskich. To oni nadali temu miejscu, widoczny do dziś renesansowy sznyt. Najbardziej charakterystycznymi pamiątkami po owej zmianie są arkadowy dziedziniec wzorowany na tym z Wawelu oraz loggia widokowa.

>> Chcielibyście bliżej poznać burzliwą historię Pieskowej Skały? Polecamy odwiedzenie oficjalnej strony zamku, gdzie została ona bardzo dokładnie i w miarę przystępnie opisana. <<

Maczuga Herkulesa


Z wyżej wymienionych powodów w Pieskowej Skale, tym razem nie zabawiliśmy zbyt długo (obiecujemy się poprawić przy następnej wizycie). Zobaczyliśmy więc, co mieliśmy zobaczyć, daliśmy Madzi chwilę na zabawę i ruszyliśmy dalej żółtym szlakiem w kierunku Maczugi Herkulesa. Była to wędrówka niezbyt długa, gdyż ta słynna formacja krasowa, znajduje się dosłownie u podnóża zamku, jakieś 5 minut spokojnym spacerkiem.


Początkowo, na miejscu spotkało nas jednak małe zaskoczenie, a nawet rzeklibyśmy rozczarowanie, bowiem z bliska, gdy stoi się bezpośrednio u jej podstawy, ta skała kompletnie nie przypomina maczugi. Co więcej, traci ona całkowicie swój czar! Dopiero chwilę potem przekonaliśmy się, że aby móc rzeczywiście docenić jej urodę, trzeba po prostu oddalić się o kilkadziesiąt metrów. Wówczas, jak za dotknięciem różdżki wyłania się charakterystyczna sylwetka, znana z większości widokówek sprzedawanych w Ojcowskim Parku Narodowym. Nie powiemy, od razu wrócił nam dobry nastrój, a aparaty fotograficzne poszły w ruch :)

Maczuga Herkulesa (w tle zamek)

Z Pieskowej Skały do Ojcowa, czyli szalony pościg za jedynym busem

Jak już wspominaliśmy wcześniej, w naszym planie na ten dzień była odrobina szaleństwa. Otóż daliśmy sobie jedną, jedyną szansę na w miarę szybkie i komfortowe przetransportowanie do Ojcowa. Warunki były dwa: po pierwsze zdążymy w godzinę przejść z Pieskowej Skały na przystanek w Sąspowie (żółtym szlakiem), po drugie jedyny bus przewidziany w rozkładzie na najbliższe kilka godzin, w ogóle się pojawi. Generalnie ryzyko, że coś pójdzie nie tak było spore, a przed oczami mieliśmy wizję ośmiokilometrowej marszruty z Madzią, co mimo tego, iż nasza córka należy zdecydowanie do dzieci dobrze znoszących trudy wycieczek, mogło się okazać już ponad jej siły.
Po drodze znów mieliśmy okazję oglądać piękne grzyby.
I choć czas naglił nie mogliśmy odpuścić sobie zrobienia im kilku fotek :)
Nie musimy chyba opisywać, co się działo przez tę nieszczęsną godzinę. Najgorsza była niepewność. Przecież tak na dobrą sprawę nawet nie wiedzieliśmy, czego się spodziewać po drodze, bo tę trasę pokonywaliśmy pierwszy raz w życiu. Na całe szczęście żółty szlak, którym szliśmy okazał się w ostatecznym rozrachunku niezbyt wymagający, choć gdy na początku ścieżka dosyć mocno pięła się pod górę, a minuty uciekały jak szalone, mieliśmy nietęgie miny. Później było już tylko łatwiej, bo zrobiło się w miarę płasko, więc i nasze tempo zdecydowanie wzrosło.


Ostatni odcinek, wiodący już nie leśnym duktem, lecz wśród okolicznych pól, Madzia wyjątkowo pokonała "na barana" u taty, co zważywszy na fakt, iż nie mamy w zwyczaju jej w ten sposób nosić, było aktem desperacji z naszej strony. Ale się udało. Na przystanek Sąspów-Cmentarz dotarliśmy dosłownie kilka chwil przed planową godziną odjazdu busa. Teraz nie pozostawało już nic innego, jak tylko czekać i mieć nadzieję, że upragniony transport przybędzie. Żebyście widzieli naszą radość i ulgę, kiedy na horyzoncie z piętnastominutowym opóźnieniem pojawił się bus. Od tej pory nie musieliśmy się już nigdzie spieszyć :)
Jeszcze trochę grzybów - tym razem wypatrzone na powalonej brzozie

Gdzie zjeść w Ojcowie smaczny obiad?

Gdy dotarliśmy do Ojcowa i zeszło z nas już całkowicie napięcie, poczuliśmy, że jesteśmy już mega głodni. Postanowiliśmy zatem udać się na wczesny obiad, by przede wszystkim napełnić żołądki, ale także nieco odpocząć przed dalszą wędrówką. Podczas pierwszego dnia pobytu w parku odkryliśmy restaurację o nazwie Piwnica pod Nietoperzem, w której udało nam się zjeść bardzo smaczny posiłek za rozsądną cenę. Nie kombinowaliśmy więc i tym razem, lecz po prostu udaliśmy się właśnie do niej. A które pozycje z karty szczególnie polecamy? Zdecydowany faworyt to pstrąg a'la nietoperz (według Oli najlepsza wariacja na temat tej ryby i główny przyczynek do ponownego odwiedzenia tej restauracji), a na drugim miejscu placki ziemniaczane z sosem z borowików (świetnie doprawione, porcja słusznej wielkości, pyszny sos oraz surówki).

Przejażdżka bryczką po Ojcowskim Parku Narodowym

Kiedy pojedliśmy i wypoczęliśmy przyszedł czas na dalszą wędrówkę. Naszym kolejnym celem był zielony szlak, który uważa się za najbardziej malowniczy ze wszystkich wytyczonych w Ojcowskim Parku Narodowym. Wprawdzie trasa ta wiedzie już od Doliny Sąspowskiej, ale to co najciekawsze tak na dobrą sprawę rozpoczyna się dopiero wraz ze stromym podejściem w kierunku Jaskini Ciemnej, które z kolei swój początek ma jakieś 100 metrów od Bramy Krakowskiej. Odcinek z Ojcowa do Bramy pokonywaliśmy już dzień wcześniej piechotą (tyle, że w odwrotną stronę), więc tym razem postanowiliśmy zrobić to inaczej, czyli skorzystać z konnych zaprzęgów oczekujących na chętnych nieopodal parkingu pod zamkiem w Ojcowie. Chcieliśmy tym samym sprawić ogromną frajdę Madzi, która uwielbia konie. Ile nas to kosztowało? 50 PLN, czyli cena jak najbardziej do zaakceptowania, a nieopisana radość dziecka w tym przypadku była bezcenna.
Przejażdżka konikami może być świetną frajdą dla dzieciaków i okazją do chwili odpoczynku podczas wędrówek po Ojcowskim P.N.
Cena przejazdu takim zaprzęgiem to około 50 PLN.
Tu należy się Wam małe wyjaśnienie. Wiemy, że jest wiele osób, które są przeciwnikami podobnych atrakcji. Chyba każdy ma przed oczami słynne obrazki z tego, co się dzieje na drodze do Morskiego Oka. Uwierzcie, w takich okolicznościach nigdy byśmy się nie zdecydowali na skorzystanie z transportu konnego. Musimy Was jednak uspokoić, że w tym przypadku trasa jest po pierwsze krótka, po drugie prowadzi praktycznie po płaskim, a po trzecie jednorazowo zaprzęg zabiera maksymalnie 4 osoby, dzięki czemu konie nie muszą wykonywać pracy ponad swoje siły.

Zielony szlak, czyli najlepsze punkty widokowe w całym Ojcowskim Parku Narodowym

Rękawica i Brama Krakowska
Nie wiedzieć czemu, gdy tylko zobaczyliśmy tą sosnę przyszła nam do głowy pienińska Sokolica.
Zielony Szlak to według nas kwintesencja tego, co ma do zaoferowania Ojcowski Park Narodowy. Prowadzi on do Jaskini Ciemnej, a dalej poprzez szczyt Góry Koronnej i punkt widokowy na Skale Wapiennik aż do Wzgórza Okopy, gdzie zachowały się relikty XIII-wiecznego grodziska, założonego przez księcia Konrada Mazowieckiego, po czym schodzi z powrotem w kierunku asfaltowej szosy wiodącej do Ojcowa. Po drodze nie brakuje miejsc, z których rozpościera się malownicza panorama na całą Dolinę Prądnika. Musimy przy okazji pochwalić zarządzających rezerwatem za postawienie przy najważniejszych miejscach widokowych tablic panoramicznych, dzięki czemu nie dość że mogliśmy się napawać pięknem roztaczających się krajobrazów, to jeszcze wiedzieliśmy na co patrzymy i jak to się nazywa. Czasami naprawdę niewiele potrzeba, aby zrobić ogromną różnicę.
Panoramiczne tablice na punktach widokowych to zdecydowanie strzał w dziesiątkę.
Na zielonym szlaku nie brakuje miejsc, gdzie rozciąga się piękna panorama na Dolinę Prądnika
Dolina Prądnika w pełnej krasie.
Przejście całej zaplanowanej trasy zajęło nam około 3 godzin. Nie musieliśmy sie już spieszyć, więc nie forsowaliśmy zbytnio tempa, delektując się jednocześnie urokami Ojcowskiego Parku Narodowego. Zdecydowanie najtrudniejszy był początek, gdzie faktycznie musieliśmy się nieźle napocić, aby wejść na stromy stok Góry Koronnej. Osoby o słabej kondycji lub kiepskim zdrowiu mogą mieć z tym fragmentem duże problemy. O niedogodnościach informuje zresztą znajdująca się na dole tablica. Później jest już zdecydowanie łagodniej, rzeklibyśmy wręcz że spacerowo. Dla nas najważniejsze jednak było to, że Madzia poradziła sobie ze wspinaczką wyśmienicie. Nie narzekała, a nawet odnieśliśmy wrażenie, że wdrapywanie się na kolejne stopnie prowizorycznych schodów sprawia jej nieodpartą przyjemność. Możemy śmiało powiedzieć, że zdała egzamin z chodzenia po górach celująco. Oczywiście nie obyło się także bez standardowego zbierania listków i grzebania patykiem w ziemi, ale taka to już specyfika naszej córki. W końcu tez musi mieć trochę czasu na swoje zabawy :)
Nieistotne czy będzie to chodzenie po powalonym drzewie...
czy też zdobywanie "niebezpiecznych" kamerdolców na skraju przepaści...
albo grzebanie patykiem w ziemi - ważne by była świetna zabawa :)
Kończąc wątek zielonego szlaku trzeba koniecznie jeszcze wspomnieć o Jaskini Ciemnej. Wprawdzie my musieliśmy się tym razem obejść smakiem, gdyż dotarliśmy na miejsce zbyt późno, ale Was gorąco zachęcamy do jej zwiedzenia. Jaskinia jest ciekawa choćby ze względu na fakt, iż odkryto w niej pozostałości obozowiska neandertalczyków z okresu ostatniego zlodowacenia (ok. 50 tys. lat p.n.e.). Jego rekonstrukcja wykonana w 2004 roku stanowi zresztą, poza możliwością podziwiania wnętrza jaskini i przy odrobinie szczęścia również nietoperzy, jedną z głównych atrakcji dla turystów. Jak zgodnie twierdzą naukowcy, znajduje się ona wśród najcenniejszych stanowisk archeologicznych na terenie całej Polski. Poza śladami bytności praczłowieka, w namulisku, odkryto tu też kości wielu wymarłych już zwierząt, jak na przykład niedźwiedzia jaskiniowego.

Wejście do Jaskini Ciemnej
Na zwiedzenie Jaskini Ciemnej będzie potrzebować około 30 minut. Wewnątrz panuje stała temperatura około 7-8 stopni Celsiusza. Obiekt jest czynny od 21 kwietnia do 7 października od 10:00 do 17:00 (w październiku do 16), a wejścia odbywają się o pełnych godzinach jeżeli uzbiera się odpowiednia liczba osób chętnych. Ceny biletów: 8 PLN (5 PLN ulgowy). Co ważne przy jaskini nie funkcjonuje kasa biletowa, więc wejściówki należy nabyć albo przy Grocie Łokietka, albo w kasie ekspozycji przyrodniczej w Ojcowie.

Powrót z Ojcowa do Krakowa


Z końcem zielonego szlaku nie kończyła się bynajmniej nasza wędrówka tego dnia. Trzeba było jeszcze przecież powrócić do Krakowa. Postanowiliśmy przetestować więc kolejną opcję dojazdu zaproponowaną na oficjalnej stronie Parku Narodowego, którą był autobus numer 267 kursujący na linii Smardzowice - Krowodrza-Górka. Szybki rzut oka na mapę wystarczył nam, do znalezienia najkrótszej przeprawy do Smardzowic. Była to oznaczona kolorem czerwonym trasa spacerowo-dydaktyczna. Weszliśmy na nią w miejscu, gdzie kończył się interesujący nas odcinek zielonego szlaku, więc zamiast schodzić do asfaltowej szosy wiodącej do Ojcowa dnem Doliny Prądnika, po prostu musieliśmy w dalszym ciągu podążać tym samym, co wcześniej leśnym duktem. Droga należy raczej do łatwych i tylko na samym początku trzeba było się trochę powspinać. Później idzie się już po płaskim mijając między innymi Winnicę Krokoszówka Górska. Po godzinie spokojnego spaceru byliśmy na miejscu, z żalem kończąc kolejny, pełen wrażeń dzień, spędzony w pięknych i bogatych w atrakcje okolicach Ojcowa. I jeszcze jedno. Na przystanek dotarliśmy w najlepszym możliwym momencie, ponieważ gdy tylko wsiedliśmy do autobusu rozpętała się taka ulewa, jakiej nie mieliśmy przez cały pobyt w Krakowie. To się nazywa mieć wyczucie :) 

Komentarze

  1. Fajna relacja, w tym roku prawie tam z rodzinką trafiliśmy, ostatecznie wygrał Sandomierz i okolice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My właśnie mamy odwrotnie :D Sandomierz i okolice są bardzo wysoko na naszej liście miejsc do odwiedzenia w Polsce :D

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Potwierdzamy. Zakochaliśmy się w Dolinie Prądnika i na pewno jeszcze wrócimy w okolice Ojcowa :) Pozdrawiamy

      Usuń

Prześlij komentarz